HistoryjkÄ™ niniejszÄ… pozwalam sobie zadedykować: moim kochanym Przyjaciółkom-artystkom: Katarzynie Zachwatowicz-JasieÅ„skiej (pani profesor!), dziÄ™ki której nieco swobodniej poruszam siÄ™ w wielkim Å›wiecie Muzyki i BasieÅ„ce Å»arnowieckiej (sopran wÄ™drowny...), której zawdziÄ™czam tak wiele radoÅ›ci i wzruszeÅ„... Przy okazji niechże siÄ™ czujÄ… uÅ›ciskani moi kochani Przyjaciele-muzycy z zespoÅ‚u Stonehenge, też na dobrÄ… sprawÄ™ artyÅ›ci wÄ™drowni: Kamil (czÅ‚owiek-filharmonia), Kosmos, Janusz, Mirek, Misio i Szymek, najmilszy i najbardziej roztargniony gitarzysta na Å›wiecie... A w ogóle: niech żyjÄ… artyÅ›ci, bo bez nich Å›wiat nie miaÅ‚by przecież sensu! APEL WSTĘPNY – DO PT CZYTELNIKÓWUsilnie proszÄ™ wszystkich PT Czytelników PÅ‚ci Obojga, aby nie traktowali jako autentyczne postaci ani wydarzeÅ„ opisanych w powieÅ›ci, którÄ… wÅ‚aÅ›nie wziÄ™li do rÄ™ki. MajÄ… one niejakie odniesienie do rzeczywistoÅ›ci, ale tylko dlatego, że przecież naprawdÄ™ istniejÄ… artyÅ›ci i dyrektorzy różni też... poza tym musiaÅ‚am gdzieÅ› umieÅ›cić akcjÄ™ – a że moja Wiktoria od kilku już powieÅ›ci mieszka w Szczecinie, wiÄ™c i opera jest w powieÅ›ci szczeciÅ„ska, i telewizja; postacie i opisy wydarzeÅ„ sÄ… jednak najzupeÅ‚niej fikcyjne. ZwÅ‚aszcza jedna taka pani – przepraszam Kolegów z rzeszowskiej TV, umieÅ›ciÅ‚am jÄ… w Rzeszowie, bo to najdalej od Szczecina, a zatem niewielka obawa, że ktoÅ› stamtÄ…d przyjedzie tu, aby dać mi w zÄ™by. Jeszcze raz wiÄ™c proszÄ™: czytajcie, bawcie siÄ™, ale nie kombinujcie! Wszystko wymyÅ›liÅ‚am!!! Autorkaabrzost@o2.pl do katarzyna.latour@wp. plMoja wieÅ›, piÄ…tek, 1 lutegoDroga Pani Profesor! Jak to dobrze, że wreszcie daÅ‚a siÄ™ pani przekonać wnuczkowi, że komputer nie gryzie! Od dawna tÅ‚umaczÄ™ pani, że tylko maÅ‚olaty mogÄ… nas tego nauczyć; gdyby jeszcze jakiÅ› czas sÅ‚uchaÅ‚a pani objaÅ›nieÅ„ – z caÅ‚ym szacunkiem! – Małżonka, mogÅ‚aby siÄ™ pani zaÅ‚amać ostatecznie i na wieki zrezygnować z tego pożytecznego urzÄ…dzenia. Ze mnÄ… prawie tak siÄ™ staÅ‚o, kiedy poprosiÅ‚am mojego męża, znanego pani osobiÅ›cie Radka, o krótkie przeszkolenie. ZaczÄ…Å‚ od budowy komputera i systemu zerojedynkowego i na tym systemie zerojedynkowym wÅ‚aÅ›ciwie siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o – ponieważ nie życzyÅ‚am sobie wiedzieć, o co w nim chodzi, wiÄ™c Radek uznaÅ‚ mnie za kompletnÄ… idiotkÄ™, niegodnÄ… korzystania z wyszukanych owoców myÅ›li ludzkiej. I co pani na to? Tak mnie oceniÅ‚ facet, który uważa, że te wszystkie nuty, wyciÄ…gi i partytury, nad którymi pracujÄ™, to jakieÅ› cholerne kÅ‚Ä™bowisko niezrozumiaÅ‚ych robaczków! WykorzystaÅ‚am moment, kiedy byÅ‚ na kolejnej konferencji naukowej i poprosiÅ‚am dziecko sÄ…siadów, maÅ‚e, kudÅ‚ate stworzonko pÅ‚ci nieokreÅ›lonej, z imienia jednak sÄ…dzÄ…c, chÅ‚opaka, żeby mi pokazaÅ‚, o co w tym caÅ‚ym wynalazku chodzi. Onże Norbercik, lat jedenaÅ›cie, zgodziÅ‚ siÄ™ chÄ™tnie, wpadÅ‚ do mnie na sok wiÅ›niowy i lody, spożyÅ‚ tego strasznÄ… ilość, po czym w ciÄ…gu pół godziny nauczyÅ‚ mnie obsÅ‚ugi Worda, Outlooka i Excela. Excela z rozpÄ™du, bo nie jest mi on wcale potrzebny. – Pani siÄ™ niczym nie przejmuje – powiedziaÅ‚o jeszcze dziecko na odchodnym. – Jego siÄ™ raczej nie da zepsuć, bo on jest gÅ‚upcoodporny. No. Pani widzi, on z paniÄ… gada. I jak pani spróbuje zrobić coÅ› kompletnie bez sensu, to on cztery razy zapyta, czy pani naprawdÄ™ chce to zrobić. Na przykÅ‚ad skasować jakieÅ› pliki albo pocztÄ™. Niech pani uważa, o co on paniÄ… pyta, to wszystko bÄ™dzie zawodowo. No to ja już lecÄ™. A jak pani bÄ™dzie chciaÅ‚a coÅ› sobie zainstalować, to pani do mnie zadzwoni, tak na wszelki wypadek, żeby pani jednak czegoÅ› nie nakaszaniÅ‚a. A mężowi pani powie, że te antywirusy, co macie, to już przeżytek, dawno sÄ… lepsze. JakbyÅ›cie chcieli, to mogÄ™ zainstalować. I dziÄ™kujÄ™ za lody. I sok. To do widzenia. Obawiam siÄ™, że niepotrzebnie wspomniaÅ‚am Radkowi o tych antywirusach, bo i tak dostatecznie rozwÅ›cieczyÅ‚ go fakt doÅ‚ożenia do jego Å›wiÄ™tej poczty mojej poczty – Norbercik zrobiÅ‚ to trzema ruchami zawodowca, przez co teraz Radkowi nie otwiera siÄ™ od razu jego skrzynka, tylko musi wybierać tożsamość i to dodatkowe klikniÄ™cie myszÄ… doprowadza go do szaÅ‚u! SzaÅ‚ Radka wyglÄ…da zawsze jednakowo: bielejÄ… mu koÅ›ci policzkowe, oczy siÄ™ zwężajÄ… i zaczynajÄ… rzucać wÅ›ciekÅ‚e bÅ‚yski, szczÄ™ki siÄ™ zaciskajÄ…, a mowa ludzka wydobywa mu siÄ™ z gÄ™by z trudem oraz z nieprzyjemnym sykiem. CoÅ› uroczego, ten mój mąż w nerwach. Ostatnio dostarczam mu coraz to nowych powodów do zaciskania szczÄ™k. Na przykÅ‚ad ten angaż w Szczecinie oznacza, że przez jeszcze wiÄ™cej dni w miesiÄ…cu Radeczek bÄ™dzie musiaÅ‚ wracać do pustego domu, w którym nikt nie czeka z rosoÅ‚kiem i krokiecikami miÄ™snymi z grzybowym sosem na drugie danie.. że nie wspomnÄ™ o Å›wieżutkiej szarlotce na deser. Radek upiera siÄ™ przy deserach, chociaż ja muszÄ™ siÄ™ odchudzać i w rezultacie siÄ™ nie odchudzam, bo nikt normalny, ze mnÄ… wÅ‚Ä…cznie, nie wytrzyma w powÅ›ciÄ…gliwoÅ›ci przy mojej pokazowej szarlocie. Na razie to drobiazg – bÄ™dÄ™ grać starÄ… ciotkÄ™, ale potem w planach mam różne gale operetkowe i nie wiem, co jeszcze, a jeÅ›li mi siÄ™ trafi jakaÅ› subtelna amantka? Subtelne amantki nie jedzÄ… szarlotki ani krokiecików, tylko żyjÄ… powietrzem oraz miÅ‚oÅ›ciÄ…. Boże, Boże, o ileż prostsze byÅ‚o życie, kiedy miaÅ‚am etat jak zwyczajny urzÄ™dnik... wprawdzie nie byÅ‚ to etat urzÄ™dnika, tylko solistki, a jeszcze przedtem chórzystki, ale do pracy miaÅ‚am z mojej wsi trzydzieÅ›ci kilometrów... jeden skok samochodem. Japiszony do swoich banków miewajÄ… dalej. Chociaż wyjazdy byÅ‚y zawsze – i z filharmoniÄ…, i z operÄ…. Tyle że, oczywiÅ›cie, rzadziej, ale Radek i tak ich nie lubiÅ‚. Wcale nie wiem, czy on siÄ™ nie cieszyÅ‚ skrycie, kiedy zredukowali mnie w operze. On by na pewno wolaÅ‚ mieć koÅ‚o siebie osiadÅ‚Ä… paniÄ… domu niż wÄ™drownÄ… artystkÄ™. – Ado, kochanie – mówiÅ‚ do mnie gÅ‚osem przesÅ‚odzonym jak turecka chaÅ‚wa. – Czy jesteÅ› pewna, że warto? Ja przecież z Å‚atwoÅ›ciÄ… utrzymam nas oboje. La Scala chyba ci jeszcze nie grozi przez jakiÅ› czas – dodawaÅ‚ bezczelnie. – A może moglibyÅ›my pomyÅ›leć wreszcie o dzieciach... O dzieciach, akurat. Jak ja myÅ›laÅ‚am o dzieciach, to on robiÅ‚ dyplom, a potem doktorat i jeszcze kariera mu siÄ™ piÄ™knie rozwijaÅ‚a – i gdzież by tam mógÅ‚ znieść w domu ten baÅ‚agan, pieluszki, dzieciÄ™ce smrodki i ten haÅ‚as, ten haÅ‚as... dostatecznie wiele haÅ‚asu robiÅ‚a w koÅ„cu osobista żona, z uporem ćwiczÄ…ca coraz to wyższe i bardziej obrzydliwe dźwiÄ™ki. No wiÄ™c w koÅ„cu przestaÅ‚am myÅ›leć o dzieciach i przestaÅ‚am mu tym tematem gÅ‚owÄ™ zawracać. WiÄ™c niech teraz nie mÄ…ci, z Å‚aski swojej. Ale on mÄ…ci i nie chciaÅ‚ mi pomóc dopiąć walizki spakowanej już na wyjazd do Szczecina. PoradziÅ‚, żebym wyjęła kilka niepotrzebnych rzeczy, bo na pewno zabraÅ‚am caÅ‚e mnóstwo ciuchów, których nawet nie wyjmÄ™ z torby. SprężyÅ‚am siÄ™ w sobie i dopięłam ten zamek. Mam nadziejÄ™, że mi nie trzaÅ›nie. JadÄ™ dzisiaj, nocnym pociÄ…giem. OdezwÄ™ siÄ™ ze Szczecina. Åšciskam serdecznie. WÄ™drowna Adela. PS – podobno na biegunie, nie wiem, którym, chyba poÅ‚udniowym, sÄ… pingwiny Adeli. Nie wiem, czy mnie to cieszy, czy nie. Nie chciaÅ‚abym żyć na żadnym biegunie – Å›piew by mi zamarzaÅ‚ w powietrzu. PS 2 – niech paniÄ… ten wnuczek nauczy też pisać listy, nie tylko odbierać. Bo majÄ…tek pani wyda na telefony, jeÅ›li po każdym moim mejlu bÄ™dzie pani Å‚apać za komórkÄ™. Buziaczki.



Wiktoria 4 lutego, poniedziaÅ‚ekKoniec Å›wiata, wyszÅ‚am za mąż... No, nie. Tym razem telefon. Nigdy w życiu nie wyjdÄ™ poza te pięć słów!!! Kasia to byÅ‚a. No wiÄ™c dobrze. Nie bÄ™dÄ™ próbowaÅ‚a już niczego porzÄ…dkować – a taki miaÅ‚am zamiar. I zaczynaÅ‚am z osiemset razy. I zawsze mi coÅ› przeszkadzaÅ‚o. BÄ™dÄ™ pisać jak leci, a co napiszÄ™, to moje. Chociaż chciaÅ‚am być systematyczna i zacząć porzÄ…dnie od opisu Å›lubu, podczas którego mój nieÅ›lubny syn obsikaÅ‚ mojego Å›lubnego męża. To, że Å›lubny mąż nie zrezygnowaÅ‚ wtedy z nas definitywnie, uznaÅ‚am za dowód jego niesÅ‚ychanie szlachetnego charakteru oraz dobrÄ… wróżbÄ™ na przyszÅ‚ość. Katarzyna miaÅ‚a do mnie tym razem konkretny interes, ale najpierw zainteresowaÅ‚a siÄ™, dlaczego mam taki zachrypniÄ™ty gÅ‚os. PodejrzewaÅ‚a, że opiÅ‚am siÄ™ zimnego piwa. Piwo! – Nie, Kasiu – powiedziaÅ‚am gorzko. – Nic z tych rzeczy. Tak sobie warczÄ™ czasami. CieszÄ™ siÄ™, że ciÄ™ sÅ‚yszÄ™, pani profesorowo. – Ja też siÄ™ cieszÄ™, pani redaktorowo. Jak tam maÅ‚y WojtyÅ„ski? – Kwitnie. Czasem mam wrażenie, że aż nazbyt intensywnie kwitnie. Strasznie aktywny z niego czÅ‚owieczek. Padam z nóg po prostu. Może dlatego mam taki gÅ‚os, to gÅ‚os matki Polki schetanej do utraty tchu. Powiedz mi coÅ› optymistycznego, proszÄ™. – Z przyjemnoÅ›ciÄ…. WÅ‚aÅ›nie po to dzwoniÄ™. Jedna moja uczennica bÄ™dzie Å›piewaÅ‚a w waszej operze, chciaÅ‚abym, żebyÅ› tam poszÅ‚a i siÄ™ z niÄ… zaprzyjaźniÅ‚a. Niech jej siÄ™ ten Szczecin jakoÅ› ociepli, ona tam nikogo nie ma. Nooooo, Kasia to miewa pomysÅ‚y. – A jak ja mam to zrobić? Iść do baby i powiedzieć jej, że pani profesor kazaÅ‚a mi siÄ™ z niÄ… zaprzyjaźnić? A jeÅ›li ona mi siÄ™ nie spodoba? – Spodoba ci siÄ™. Jest bardzo sensownÄ… osobÄ… i Å‚adnie Å›piewa. ProszÄ™ ciÄ™, nie utrudniaj. Trzeba kobiecie pomóc na nowej drodze życia. – To jakaÅ› maÅ‚olata? Jak ja z niÄ… bÄ™dÄ™ rozmawiaÅ‚a? – Å»adna maÅ‚olata. Starsza od ciebie. Może niewiele, ale starsza. BÄ™dzie miaÅ‚a dla ciebie zaproszenie na premierÄ™ „Strasznego dworu”, to jakoÅ› niedÅ‚ugo. – W przyszÅ‚Ä… sobotÄ™, ale ja siÄ™ nie wybieraÅ‚am... – To siÄ™ wybierz. Weź swojego Tymona i idźcie razem. – Tymona może nie być, w przyszÅ‚ym tygodniu jedzie do Danii i nie wiem, czy wróci na sobotÄ™. – MówiÄ™, że utrudniasz. Nie poznajÄ™ ciÄ™. – Może i masz racjÄ™, zrobiÅ‚am siÄ™ marudna ostatnio – westchnęłam samokrytycznie. – To chyba przez to cholerne zmÄ™czenie. MówiÄ™ ci, Kasiu, teraz jest już lepiej, ale z pierwszego półrocza życia Maćka nie pamiÄ™tam nic poza moim Å›lubem, bo wtedy na trochÄ™ zajęła siÄ™ nim moja siostra... – Ile on ma teraz miesiÄ™cy? – Czekaj, niech policzÄ™. On jest z samego koÅ„ca kwietnia. Maj, czerwiec, lipiec, sierpieÅ„... DziÅ› jest czwarty lutego, dwa trzy, sześć, jak w pysk daÅ‚ dziewięć miesiÄ™cy. Czy może dziesięć? – Dziewięć. Za trzy miesiÄ…ce bÄ™dziesz miaÅ‚a roczniaka. – No tak, racja. Widzisz, jak mi mózg wypraÅ‚o... – MyÅ›laÅ‚aÅ› o niani? – MyÅ›laÅ‚am, ale trochÄ™ siÄ™ bojÄ™ obcej baby w domu. – To siÄ™ nie bój. Tylko jÄ… przedtem dobrze obejrzyj. Jako dziennikarka znasz siÄ™ chyba na ludziach, potrafisz odróżnić czÅ‚owieka przyzwoitego od nieprzyzwoitego? – Ale tu chodzi o moje dziecko! – To tym bardziej, obejrzyj sobie dokÅ‚adnie te ewentualne kandydatki! A co twój mąż na to? – Mąż na to nic, bo z mężem jeszcze nie rozmawiaÅ‚am na temat niani... – Ale on ciÄ™ kocha, jak rozumiem, caÅ‚y czas? Nie przeszÅ‚o mu? – WyglÄ…da, jakby mu jeszcze nie przeszÅ‚o. No coÅ› ty, Kasiu, przecież to nawet nie półtora roku jak siÄ™ znamy! Ja go wciąż jeszcze nie odkryÅ‚am do koÅ„ca! – Uważaj z tym odkrywaniem, tak do koÅ„ca nie można, bo jeszcze ci siÄ™ mąż przeziÄ™bi. A o niani z nim pogadaj. Czekaj, ktoÅ› dzwoni domofonem na dole, to bÄ™dzie jeden taki mój uczeÅ„, bas, gÅ‚os ma Å›wietny, tylko strasznie gÅ‚upi z niego facet, nie wiem, czy uda mi siÄ™ go nauczyć czegokolwiek. Ale siÄ™ staram, bo mi pÅ‚aci regularnie. No, już jest przy drzwiach, to trzymaj siÄ™, kochanie i pamiÄ™taj o mojej uczennicy! – Jak ona siÄ™ nazywa? – wrzasnęłam jeszcze pospiesznie. – Adela Brzostowska. DzieÅ„ dobry, panie Adamie... W telefonie brzÄ™knęło. RozÅ›mieszona odÅ‚ożyÅ‚am sÅ‚uchawkÄ™. Z KatarzynÄ… Latour przyjaźnimy siÄ™ serdecznie od dawna, aczkolwiek dzieli nas mniej wiÄ™cej trzydzieÅ›ci lat – na jej korzyść. Chociaż to wÅ‚aÅ›ciwie moja korzyść, bo jestem mÅ‚odsza. PoznaÅ‚yÅ›my siÄ™ z dziesięć lat temu, na festiwalu w Kamieniu Pomorskim, na którym Katarzyna Å›piewaÅ‚a przepiÄ™kne ballady starofrancuskie, a ja akurat robiÅ‚am o tym festiwalu reportaż. Przyjaźń zakwitÅ‚a od pierwszego wejrzenia, ponieważ udaÅ‚o nam siÄ™ dogadać wspólnej miÅ‚oÅ›ci do jednego barytona. To znaczy Andrzeja Hiolskiego, pamiÄ™ci doprawdy nieodżaÅ‚owanej. UczyÅ‚am siÄ™ na nim sÅ‚uchania muzyki. Bo ja muzykÄ™ lubiÄ™ i nawet sporo symfonii



umiem na pamięć, ale tak naprawdÄ™ siÄ™ na niej nie znam. CzÄ™sto mnie zÅ‚oÅ›ciÅ‚o, że czegoÅ› nie wiem. Od chwili poznania Kasi miaÅ‚am sprawÄ™ uÅ‚atwionÄ…, bo kiedy mi siÄ™ coÅ› podobaÅ‚o albo nie, a nie wiedziaÅ‚am, dlaczego tak jest – dzwoniÅ‚am po prostu do niej i pytaÅ‚am: dlaczego? Katarzyna najpierw wybuchaÅ‚a Å›miechem, a potem tÅ‚umaczyÅ‚a, co i jak. Po dziesiÄ™ciu latach znajomoÅ›ci mój stan wiedzy muzycznej znacznie siÄ™ podniósÅ‚. Obecnie znajduje siÄ™ gdzieÅ› w górnej strefie stanów Å›rednich, a może nawet w dolnej strefie stanów wysokich. Jak na osobÄ™ pozbawionÄ… jakiegokolwiek systematycznego wyksztaÅ‚cenia w tej dziedzinie uważam to za wcale niezÅ‚e osiÄ…gniÄ™cie. Jestem Kasi za to wdziÄ™czna, a poza tym po prostu szalenie jÄ… lubiÄ™, ale to, czego teraz ode mnie zażądaÅ‚a, wykracza poza ramy zdrowego rozsÄ…dku. Cóż – taka jest Kasia. SpÄ™dza swoich znajomych do kupy. KiedyÅ› mi powiedziaÅ‚a: my, porzÄ…dni ludzie, powinniÅ›my trzymać siÄ™ razem. Dobrze. MogÄ™ spróbować. Przez miÅ‚ość do Kasi i Muzyki. Tylko jak ja mam to zrobić? Przede wszystkim – nie mam czasu! W sposób tragiczny nie mam czasu! Może naprawdÄ™ warto pomyÅ›leć o niani? A gdyby udaÅ‚o siÄ™ zÅ‚apać jakÄ…Å› NAPRAWDĘ sensownÄ… osobÄ™... może wróciÅ‚abym do pracy? To znaczy pomyÅ›laÅ‚abym o powrocie do pracy... TrochÄ™ siÄ™ w tej pracy udzielaÅ‚am caÅ‚y czas, głównie jednak przez telefon, kiedy dzwoniÅ‚ do mnie Roch Solski z kÅ‚opotami przy realizacji naszego wspólnego morskiego cyklu. Ale Roch siÄ™ ostatnio bardzo wyrobiÅ‚ i Å›wietnie sobie radzi sam. Czyżby naprawdÄ™ nie byÅ‚o na Å›wiecie ludzi niezastÄ…pionych? Nie, nie. SÄ… takowi. Na przykÅ‚ad mój osobisty rybak bliskomorski. Albo te parÄ™ kilo czÅ‚owieczka, które wÅ‚aÅ›nie Å›pi sÅ‚odko w pokoju obok... Cholera. Już nie Å›pi. UdaÅ‚am siÄ™ na interwencjÄ™. Maciej WojtyÅ„ski, mój syn (ale Tymon daÅ‚ mu nazwisko i postanowiliÅ›my twardo trzymać siÄ™ wersji, że jest nasz wspólny) leżaÅ‚ w swoim łóżeczku rozkopany i wrzeszczaÅ‚. ZamknÄ…Å‚ siÄ™ natychmiast, kiedy zobaczyÅ‚ nad sobÄ… mamusiÄ™. To, że miaÅ‚a obÅ‚Ä™d w oczach, nie przeszkadzaÅ‚o mu w najmniejszym stopniu. RozpromieniÅ‚ siÄ™ i powiedziaÅ‚ coÅ› w obcym jÄ™zyku. – No i co, synku barbarzynku – zapytaÅ‚am zrezygnowana. – SkupiÅ‚eÅ› siÄ™? PowÄ…chaÅ‚am powietrze w pokoju, ale nie Å›mierdziaÅ‚o. – O, nie zgadÅ‚am? No to siÄ™ zlaÅ‚eÅ›. – Bla, bla – powiedziaÅ‚ syn uprzejmie. Ostrożnie sprawdziÅ‚am zawartość pampersa. Nic w nim nie byÅ‚o. – No to czego siÄ™ drzesz, ciapku? Ciapek wyciÄ…gnÄ…Å‚ Å‚apy w górÄ™. Wzięłam go na rÄ™ce, co zaowocowaÅ‚o natychmiastowym atakiem gadulstwa poÅ‚Ä…czonym z wydawaniem radosnych okrzyków i przytulaniem siÄ™ do kochanej mamusi. Takimi numerami zawsze mnie rozbraja. – Lubisz mamÄ™, cwaniaczku kieszonkowy? No dobrze, z wzajemnoÅ›ciÄ…. A może byÅ› coÅ› przekÄ…siÅ‚? Maciek znowu powiedziaÅ‚ coÅ› od rzeczy, wiÄ™c poszÅ‚am z nim do kuchni. ZaproponowaÅ‚am mu kilka wariantów niemowlÄ™cego jedzenia (wÅ‚asnÄ… piersiÄ… przestaÅ‚am go karmić jakiÅ› czas temu, nabawiwszy siÄ™ niesympatycznej infekcji, którÄ… trzeba byÅ‚o zwalczać antybiotykami), ale Maciek nie byÅ‚ zainteresowany przekÄ…szaniem czegokolwiek. Po prostu nie chciaÅ‚o mu siÄ™ spać i byÅ‚ w nastroju towarzyskim. PrzewalajÄ…c siÄ™ z nim po dywanie wÅ›ród różnych piÅ‚eczek, misiów, gryzaczków, grzechotek i tym podobnego badziewia, zastanawiaÅ‚am siÄ™, czy na pewno podjÄ™liÅ›my z Tymonem sÅ‚usznÄ… decyzjÄ™, pozostawiajÄ…c odÅ‚ogiem moje dotychczasowe, wygodne, choć maÅ‚e mieszkanko na Pogodnie i przeprowadzajÄ…c siÄ™ tak daleko od rodziny, która może by teraz przyszÅ‚a pobawić siÄ™ z wnusiem, siostrzeÅ„cem, kuzynkiem!!! Niestety, rodzina jest daleko. Stosunkowo blisko jest Lalka Manowska, zwana czasem przez przyjaciół LalkÄ… WiÄ…zowskÄ… (trochÄ™ na wyrost, od nazwiska jej aktualnego amanta, w którego wpadÅ‚a jak Å›liwka w kompot) – moja przyjaciółka i koleżanka z pracy, ale przecież Lalka bawić mi dzieciÄ™cia nie bÄ™dzie, nawet jeÅ›li mieszka dwieÅ›cie metrów od nas... Nawiasem mówiÄ…c, maÅ‚o brakowaÅ‚o, a zamieszkalibyÅ›my w koszmarnej willi na GumieÅ„cach, na szczęście Tymon zmieniÅ‚ decyzjÄ™ („tylko krowa nie zmienia poglÄ…dów, moja droga”) i zrezygnowaÅ‚ z niej na rzecz domku w Podjuchach, na tej samej górce, na której mieszkaÅ‚a już Lalka ze swoim gburem. Willa na GumieÅ„cach, aczkolwiek bardzo wygodna i dość przestronna, byÅ‚a też paskudnie nowobogacka. Szalony architekt nie żaÅ‚owaÅ‚ sobie ozdóbek, kolumienek, mansardek, lukarn i wieżyczek. Ciekawe, czy to fantazja projektanta, czy niepohamowana inwencja wÅ‚aÅ›cicieli zaowocowaÅ‚a takÄ… obfitoÅ›ciÄ… tych wszystkich wyprztyków.



Z wÅ‚aÅ›cicielami Tymon byÅ‚ już wÅ‚aÅ›ciwie po sÅ‚owie i prawie, prawie daÅ‚ im zaliczkÄ™ – na szczęście Lalka przybiegÅ‚a z wiadomoÅ›ciÄ…, że na górce z widokiem na Szczecin, w przepiÄ™knej poniemieckiej willi, oczywiÅ›cie nadgryzionej mocno zÄ™bem czasu, ale przepiÄ™knej, że też konserwator zabytków nie poÅ‚ożyÅ‚ na niej jeszcze Å‚apy, ale pewnie konserwator nie ma pieniÄ™dzy!... no wiÄ™c w tej mianowicie, przepiÄ™knej willi, należącej do miasta, zeszÅ‚a ze staroÅ›ci ostatnia mieszkanka, która przez dwadzieÅ›cia lat zatruwaÅ‚a życie urzÄ™dnikom, odmawiajÄ…c opuszczenia domostwa i przeniesienia siÄ™ do jakiegoÅ› bardziej proporcjonalnego dla jednej osoby lokum. Babcia byÅ‚a pieniaczka, uwielbiaÅ‚a awantury i namiÄ™tnie angażowaÅ‚a w nie Å›rodki masowego przekazu ze szczególnym uwzglÄ™dnieniem telewizji. Podobno kolejne pokolenia naiwnych mÅ‚odych redaktorek pochylaÅ‚y siÄ™ z troskÄ… nad losem biednej starowinki, która natychmiast po ich wyjÅ›ciu chichotaÅ‚a szataÅ„sko i zacieraÅ‚a wyschÅ‚e rÄ…czki. Teraz miasto odetchnęło z ulgÄ… i chce jak najszybciej pozbyć siÄ™ ruinki, nadajÄ…cej siÄ™ tylko do wyburzenia. Tak twierdzÄ… urzÄ™dnicy, do wyburzenia, ale to bzdura oczywista – jej, Eulalii ukochany gbur, który jest wprawdzie inżynierem budownictwa wodnego, nie lÄ…dowego, ale zawsze inżynierem, i budownictwa – otóż gbur, czyli Janusz twierdzi, że willa wymaga tylko porzÄ…dnego remontu. A jak siÄ™ już ten remont przeprowadzi, to wszystkie nowobogackie chatki-parchatki na ulicy Siedmiu ZÅ‚odziei mogÄ… siÄ™ schować. Co mi siÄ™ u Tymona od poczÄ…tku podobaÅ‚o, to umiejÄ™tność szybkiego myÅ›lenia i podejmowania decyzji. ObejrzeliÅ›my tÄ™ poniemieckÄ… willÄ™, na jej widok natychmiast ruszyÅ‚a mi wyobraźnia i oczami duszy zobaczyÅ‚am maÅ‚y, ale za to bardzo przytulny, raj. Tymon odwiedziÅ‚ wiÄ™c urzÄ…d, potem dwa czy trzy dni siedziaÅ‚ z kalkulatorem w rÄ™ce i liczyÅ‚, w koÅ„cu zÅ‚ożyÅ‚ oÅ›wiadczenie, iż Janusz WiÄ…zowski miaÅ‚ racjÄ™. Koszty nabycia i remontu starego domu w Podjuchach zrównajÄ… siÄ™ mniej wiÄ™cej z kosztami nabycia nowego domu na GumieÅ„cach. Jemu jest wszystko jedno, na co wyda forsÄ™ uzyskanÄ… ze sprzedaży swojego dotychczasowego domu w ÅšwinoujÅ›ciu, a tej forsy starczy akurat na jeden z obiektów, które nam przypadek pod nos podetkaÅ‚. Niech wiÄ™c ja wybieram, bo jemu jest ganc pomada gdzie, byle ze mnÄ…. WzruszyÅ‚ mnie tÄ… deklaracjÄ…. Nie namyÅ›laÅ‚am siÄ™ ani sekundy. W miesiÄ…c później na górce w Podjuchach szalaÅ‚ remont kapitalny. Nieoceniony Janusz podesÅ‚aÅ‚ ekipÄ™ fachowców, którzy postanowili chyba ustanowić rekord Guinnessa w szybkoÅ›ci pracy. W rezultacie późnÄ… jesieniÄ… zeszÅ‚ego roku wprowadziliÅ›my siÄ™ do pachnÄ…cego Å›wieżym tynkiem domostwa. Och, jak piÄ™knie pachnÄ… Å›wieże tynki! Na razie sÄ… to tynki wewnÄ…trz, elewacja jak straszyÅ‚a, tak straszy, bo nie zdążyliÅ›my jej doprowadzić do Å›wietnoÅ›ci przed zimÄ…, wiosnÄ… genialni remontowcy zjawiÄ… siÄ™ ponownie i zrobiÄ… swoje. Od bliźniaka, w którym mieszkajÄ… Eulalia i Janusz (każde w swojej połówce, przynajmniej teoretycznie), dzielÄ… nas dwie posesje, dosyć czÄ™sto wiÄ™c Lala wpadaÅ‚a do nas, a wÅ‚aÅ›ciwie do mnie, przynoszÄ…c najÅ›wieższe ploty i wieÅ›ci telewizyjne. Uziemiona w domu przez Maćka, Å‚aknęłam tych wieÅ›ci jak kania dżdżu. Wpadali też czasem inni koledzy, ale to już dość fanaberyjnie, czego wcale nie miaÅ‚am im za zÅ‚e, ostatecznie sama dobrze wiem, jak wyglÄ…da praca w telewizji. Do swoich nowych obowiÄ…zków pani domu i matki rozwojowego rodu podeszÅ‚am nawet dość entuzjastycznie. Tymon jako mąż sprawdzaÅ‚ siÄ™ znakomicie, jako kochaÅ› jeszcze lepiej, aczkolwiek nie mieliÅ›my dotÄ…d wiele czasu na amory. Motywacja mi kwitÅ‚a jak ta róża czerwona. Do urzÄ…dzania nowego gniazdka w starym domku przystÄ…piÅ‚am wrÄ™cz z szaÅ‚em, Tymon robiÅ‚, co mógÅ‚, pomagaÅ‚a też kochana rodzina w osobach – oczywiÅ›cie – matki oraz siostry z mężem ortopedÄ… i synem maturzystÄ…, obiecujÄ…cym radiowcem. Tylko ojciec wciąż nie mógÅ‚ mi wybaczyć pewnych zdaÅ„, jakie miÄ™dzy nami padÅ‚y, i zachowaÅ‚ chÅ‚odny dystans, mimo że wyrodna córka zÅ‚apaÅ‚a ostatecznie męża i ojca dla nieÅ›lubnego dzieciÄ™cia. Nasz domek jest niewielki, ale dziwnie przestronny w Å›rodku, z inteligentnym rozkÅ‚adem pomieszczeÅ„ i fajnymi oknami we wnÄ™kach na podestach schodów (mamy piÄ™tro i strych!). OtaczajÄ… go resztki starego ogrodu – nabyÅ‚am już kilka książek z dziedziny ogrodnictwa amatorskiego i zamierzam sadzić róże, lilie i stokrotki. Oraz inne romantyczne kwiatki. OczywiÅ›cie, jak już bÄ™dÄ™ miaÅ‚a czas, bo na razie nie mam. No i jak nadejdzie sezon na ogrodnictwo przydomowe, bo teraz to w moim podrÄ™czniku każą myć stare doniczki. Nie mam starych doniczek, wiÄ™c dajÄ™ sobie spokój z pracami, nawet jeszcze niczego nie planujÄ™ konkretnie, tylko rozmyÅ›lam o wonnych kwiatkach – zwÅ‚aszcza przy przewijaniu Maćka. Dach naszego domostwa ozdabiajÄ… trzy Å›mieszne wieżyczki, dwie mniejsze i jedna wiÄ™ksza – z racji tych wieżyczek rodzina ochrzciÅ‚a dom mianem paÅ‚acyku. PaÅ‚acyk. ProszÄ™. PoczuÅ‚am siÄ™ niemal jak królowa Wiktoria w paÅ‚acu Buckingham, czy może Balmoral, diabli wiedzÄ…, gdzie też ona wÅ‚aÅ›ciwie mieszkaÅ‚a. Kiedy jednak wszystkie meble stanęły już na swoich miejscach, wszystkie firanki zostaÅ‚y artystycznie zamotane na wÅ‚aÅ›ciwych oknach, a mnie udaÅ‚o siÄ™ opanować instrukcje obsÅ‚ugi wszystkich nowych urzÄ…dzeÅ„ domowych – rodzina oddaliÅ‚a siÄ™ na swoje Pogodno i królowa dość szybko zaczęła podejrzewać, że jakaÅ› zÅ‚oÅ›liwa wróżka użyÅ‚a swojej cholernej różdżki i zmieniÅ‚a jÄ… w cholernÄ… niewolnicÄ™! OczywiÅ›cie, Tymon, zakochany książę małżonek, pyÅ‚ strzepywaÅ‚ spod mych stóp i odgadywaÅ‚ życzenia, zanim zdążyÅ‚am je wypowiedzieć. Niestety, musiaÅ‚ zarabiać na życie nowej rodziny, a ponieważ swój rybacki biznes miaÅ‚



nadal nad morzem, znikaÅ‚ prawie codziennie na dÅ‚ugie godziny – bez szans, że na przykÅ‚ad wpadnie znienacka w samo poÅ‚udnie na obiadzik. Albo że nie bÄ™dzie potwornie zmÄ™czony wieczorem– Jeszcze kilka miesiÄ™cy, WikuÅ› – mówiÅ‚, caÅ‚ujÄ…c swojÄ… równie zmÄ™czonÄ… żonÄ™, kiedy już udaÅ‚o nam siÄ™ spacyfikować nadaktywnego Maciusia i zalec w bÅ‚Ä™kitnej, satynowej poÅ›cieli w delikatne liÅ›cie i bukieciki kwiatów (kupiÅ‚am takÄ…, bo wydaÅ‚a mi siÄ™ szalenie romantyczna i uznaÅ‚am, że jako taka doskonale wpÅ‚ynie na uczucia małżeÅ„skie). – Jeszcze trochÄ™ i wyrównam tamte straty. Góra pół roku i bÄ™dziemy mogli odetchnąć. Wytrzymasz? – Wytrzymam – mruczaÅ‚am i wtulaÅ‚am siÄ™ w niego, zasypiajÄ…c w okamgnieniu; przeważnie nie na dÅ‚ugo, albowiem MaciuÅ› lubiÅ‚ nocne wystÄ™py. Wprawdzie Tymon zrywaÅ‚ siÄ™ natychmiast i byÅ‚ gotów lecieć na ratunek, ale mnie coÅ› w Å›rodku mówiÅ‚o, że rÄ™ka matki to rÄ™ka matki... w efekcie oboje byliÅ›my niewyspani chronicznie. Nie da siÄ™ ukryć, że cierpiaÅ‚o na tym nasze życie erotyczne, którego intensywnoÅ›ci daleko byÅ‚o do poziomu, jaki sobie wymarzyliÅ›my przed kilkoma miesiÄ…cami, kiedy to ciąża i moje podupadÅ‚e wskutek intensywnej pracy zdrowie wymuszaÅ‚o na nas daleko idÄ…cÄ… wstrzemięźliwość. W tej materii też obiecywaliÅ›my sobie wyrównanie strat. Kiedy to ostatnio on mówiÅ‚ o pół roku? JakieÅ› dwa miesiÄ…ce temu. To znaczy, że mniej wiÄ™cej w czerwcu zaczniemy znowu żyć jak ludzie. To znaczy nie znowu, bo jeszcze nie pożyliÅ›my jak ludzie. Och, niech siÄ™ wreszcie do tego dorwiemy!!! Z tÄ… nianiÄ… to doskonaÅ‚y pomysÅ‚. Niania i jednoczeÅ›nie ktoÅ› w rodzaju pomocy domowej. Jak tylko Tymon wróci, trzeba go bÄ™dzie spytać, co on na to. I czy mamy na to pieniÄ…dze? Boże, ile trzeba takiej niani zapÅ‚acić? I skÄ…d jÄ… wziąć? I jaki powinna mieć zakres obowiÄ…zków? I skÄ…d siÄ™ wie, że to osoba godna zaufania? Nigdy nie zatrudniaÅ‚am sÅ‚użby domowej! Przeciwnie, czasem miaÅ‚am ochotÄ™ sama siÄ™ wynająć do sprzÄ…tania mieszkaÅ„, żeby zarobić na luksus pracy w telewizji publicznej. Najważniejsze podobno sÄ… referencje i to referencje od znajomych osób! – Posiedź chwilÄ™ sam na tym kocyku, Maciusiu – powiedziaÅ‚am stanowczo do synka, figlujÄ…cego z żółtym sÅ‚oniem o Å‚agodnym i nieco gÅ‚upawym uÅ›miechu. – Zaraz do ciebie wrócÄ™. ZostawiÅ‚am otwarte drzwi miÄ™dzy pokojami i popÄ™dziÅ‚am do komputera. WÅ‚Ä…czyÅ‚am pocztÄ™ i napisaÅ‚am krótki, ale dramatyczny list do telewizyjnych informatyków: Panowie! W was jedyny ratunek dla mnie i mojego zdrowia psychicznego oraz fizycznego!!! BÅ‚agam, wrzućcie tÄ™ wiadomość do poczty wszystkim w naszym oÅ›rodku! Bo jak mnie szlag trafi, bÄ™dziecie mnie mieli na sumieniu!!! W zaÅ‚Ä…czniku zamieÅ›ciÅ‚am równie krótkie ogÅ‚oszenie: „Niania potrzebna od zaraz. JeÅ›li ktoÅ› z PT KoleżeÅ„stwa wie coÅ› o osobie, której można powierzyć wÅ‚asne dziecko, bÅ‚agam o wiadomość na mój domowy adres mejlowy, wzglÄ™dnie na komórkÄ™” – podaÅ‚am oba namiary. Kliknęłam myszkÄ… i zdążyÅ‚am wrócić na kocyk, zanim Maciek doszedÅ‚ do wniosku, że jest raczej niezadowolony z mojej nieobecnoÅ›ci. ZastanawiaÅ‚am siÄ™, jak dyplomatycznie zawiadomić Tymona o moim pomyÅ›le, ale na szczęście przypomniaÅ‚a mi siÄ™ jego deklaracja na temat mÄ™skiej prostoty. Kiedy wiÄ™c zjawiÅ‚ siÄ™ wczesnym wieczorem, daÅ‚am mu żurku (jego ulubiona zupa), gulaszu z kaszÄ…, a przy deserze zÅ‚ożonym z wyjÄ…tkowo dobrej gorgonzoli i niezÅ‚ego merlota, zagadnęłam go o sprawÄ™ zasadniczÄ…. – Bardzo dobry pomysÅ‚ – powiedziaÅ‚ po prostu. – Sam miaÅ‚em zamiar zaproponować ci coÅ› w tym rodzaju, tylko jeszcze mi siÄ™ nie sprecyzowaÅ‚o, co to ma wÅ‚aÅ›ciwie być. Niania, panna sÅ‚użąca, ciotka rezydentka... – No coÅ› ty! Masz w rodzinie ciotkÄ™ rezydentkÄ™? – Chyba nie, ale można by poszukać. Bo wiesz co, ja siÄ™ chyba stÄ™skniÅ‚em za tobÄ…... – Jak to: stÄ™skniÅ‚eÅ›? Przecież ostatnio nie wyjeżdżaÅ‚eÅ› nigdzie na dÅ‚ugo! – Eeee, mnie nie o to chodzi. Z przyjemnoÅ›ciÄ… domyÅ›liÅ‚am siÄ™, o co mu chodzi, zwÅ‚aszcza, że poniechaÅ‚ gorgonzoli i pociÄ…gnÄ…Å‚ mnie na kanapÄ™. PoprzytulaliÅ›my siÄ™ trochÄ™ i zaczÄ™liÅ›my rozpatrywać możliwość wspólnej ekscytujÄ…cej kÄ…pieli. Warunki do takowej mamy, bo Tymon zażyczyÅ‚ sobie wannÄ™ wielkoÅ›ci jeziora Mamry, z różnymi chytrymi zabaweczkami do lania wody. Opcja jednak padÅ‚a, bowiem któreÅ› z nas musiaÅ‚o przecież być na podorÄ™dziu, w razie gdyby siÄ™ Maciek rozwrzeszczaÅ‚. A zrobiÅ‚by to na bank w najbardziej podniecajÄ…cym momencie tego kÄ…pielowego tetatetu małżeÅ„skiego. Na takie figle-migle trzeba bÄ™dzie poczekać. Stanęło na tym, że kÄ…piemy siÄ™ indywidualnie i szybciutko wskakujemy do łóżka... a z sypialni do dzieciÄ™cego łóżeczka bÄ™dzie nam bliżej, no i szum wody niczego nie zagÅ‚uszy... Jeżeli ktoÅ› myÅ›li, że MaciuÅ› nie wydarÅ‚ siÄ™ w najmniej odpowiednim momencie, TO SIĘ MYLI.

Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:

Fragment: Artystka Wędrowna (2005-10-04)
Kaszka dla dzieci na odchudzanie
Chałwa indeks glikemiczny
Zupa ziemniaczana ze śmietaną kcal
Sum wartości odżywcze
Ile kalorii ma solanka

Wersja do druku