Mówiąc o dzieciach i młodzieży mówimy o co 5-tym Polaku. Zdrowie tej grupy populacyjnej dziś, wyznaczać będą parametry naszego zdrowia publicznego jutro.Jakie jest dziś? Jak powinno oceniać się zdrowie dzieci?

Różne proponuje się i przyjmuje  wskaźniki określające stan zdrowia dzieci. Są kraje, w których uważa się, że wyznacznikiem powinna być aktualna fizyczna i psychiczna kondycja. – To ma być dorodne i piękne pokolenie – mówiła  na posiedzeniu Sejmowej Komisji Zdrowia prof. Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego. Niestety, oficjalne dane nie potwierdzają, że młode pokolenie Polaków takie właśnie jest.

Karta zdrowia

Jak pokazują badania ponad 90 proc. polskich dzieci ma uchybienia zdrowotne. Zauważalnym problemem jest otyłość i nadwaga, które w przyszłości mogą  być powodem  takich m. in. schorzeń cywilizacyjnych, jak cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, choroby układu krążenia.  Mówi się, że próchnica zębów jest zmorą wieku rozwojowego. Wobec krajów europejskich, które w zwalczaniu próchnicy przyjęły i zrealizowały swoje cele, jesteśmy opóźnieni co najmniej 10 lat.

Specjaliści z dziedziny zdrowia publicznego określają stan zdrowia dzieci i młodzieży jako krytyczny.
Prof. Jerzy Bodalski z Kliniki Chorób Dzieci Uniwersytetu Medycznego w Łodzi powołując się na oficjalne źródła podaje następujące dane:
- w województwie łódzkim co czwarte dziecko w wieku 0-14 lat dotknięte jest chorobą przewlekłą : alergią, astmą, chorobami oczu
-co dziesiąte dziecko w Polsce ma ułomności ograniczające jego aktywność w porównaniu z rówieśnikami, które wymagają dodatkowego zaopatrzenia i korzystania ze specjalnej pomocy jak aparat słuchowy, okulary, kule, itp.
- kondycja psychiczna populacji wieku rozwojowego jest gorsza niż kondycja somatyczna.

Prof. Bodalski mówi: - Z tego pobieżnego przeglądu wyłania się smutny obraz sytuacji polskiego dziecka oraz ogrom problemów, które stoją przed społeczeństwem, by z pełnym poczuciem odpowiedzialności zadbać o przyszłe pokolenia, które w najbliższej przyszłości kreować będą wizerunek Polski w świecie. Smutne jest  także to, że tego problemu prawie nikt nie zauważa, a głos tych, którzy to widzą, nie jest  brany pod uwagę.

Alarm dla pediatrii


Federacja Specjalistycznych Towarzystw Pediatrycznych alarmuje: opieka medyczna dzieci i młodzieży w Polsce znajduje się w stanie ciężkiej zapaści. Tylko w nielicznych przychodniach na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej przyjmują lekarze pediatrzy. Wizyta u specjalisty wymaga czekania w długiej kolejce. Prof. Wanda Kawalec z Kliniki Kardiologii Instytutu Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka stwierdza: Wycena przez NFZ pediatrycznych porad ambulatoryjnych  jest zaniżona wobec realnych kosztów. Porada kompleksowa może być realizowana tylko raz w roku. Limit czasu przeznaczony na badanie jednego pacjenta, jest zbyt krótki by można było dziecko rozebrać i całościowo zbadać. Nie ma systematycznie prowadzonych programów profilaktycznych, poza programem szczepień ochronnych. Nawet nie wiadomo do końca jaka jest skala problemu, nie ma bowiem  rzetelnego monitorowania  wszystkich zjawisk i zdarzeń zdrowotnych. W rezultacie dzieci są badane fragmentarycznie, szereg chorób wykrywanych jest zbyt późno.

Źle jest też z leczeniem szpitalnym dzieci. Procedury kosztują de facto drożej  niż w przypadku osób dorosłych. Badania wymagają często wysoko specjalistycznej aparatury oraz udziału  zwiększonego zespołu lekarskiego i pielęgniarskiego. Nierzadko  trzeba leczyć dzieci na kilku oddziałach. Narodowy Fundusz Zdrowia dobrze o tym wie, ale nie chce tego uznać.

Praktycznie nie istnieje medycyna szkolna. Jedna pielęgniarka ma pod swoją kuratelą np. cztery szkoły, biega od jednej do drugiej gubiąc w tym zabieganiu  problemy zdrowotne swoich podopiecznych. Dodajmy:  w porównaniu do wielu krajów UE polskie dzieci są najbardziej zagrożone ubóstwem. Populacja poniżej 15 roku życia, wykazuje o 40 proc. większe ryzyko zgonu niż ich rówieśników w krajach unijnych. Co czwarte dziecko żyje w biedzie lub na skraju ubóstwa. Takie  dane zawiera raport Komisji Europejskiej. Bieda jest wrogiem i zagrożeniem dla zdrowia. W biednych rodzinach zdrowie dzieci odsunięte zostaje na dalszy plan.

 - Likwidacją szkolnej służby zdrowia – mówi prof. Jerzy Bodalski – doprowadzono do likwidacji dokumentowanych wskaźników rozwoju fizycznego dzieci i młodzieży, profilaktycznych badań okresowych młodzieży szkolnej i dyspanseryzacji chorób. Także do likwidacji gabinetów stomatologicznych i profilaktyki przeciw próchnicy zębów.

Gdzie jest pediatra?

Ten specjalista został wyparty z pierwszej linii frontu opieki zdrowotnej nad dziećmi. Językiem wojskowego komunikatu  opisuje się stan na dziś.  Liczba pediatrów zmniejsza się z  roku na rok, nie ma dostatecznego naboru nowych kadr. Średni wiek lekarza pediatry  wynosi dziś 58 lat, młodszych specjalistów jest niewielu. Pediatrów nie zatrudnia się na etatach w przychodniach zdrowia, bo NFZ nie podpisuje takich kontraktów. Wolność wyboru dano za to przychodniom zdrowia, które – jeśli chcą - mogą zatrudnić pediatrę  w charakterze ... „podwykonawcy usług medycznych”.





Kto więc leczy polskie dzieci?

W kręgach Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego mówi się: zmarginalizowano rolę pediatry w opiece nad populacją wieku rozwojowego. Tę powinność oddano w ręce lekarzy rodzinnych pozostawiając kilka tysięcy zdezorientowanych pediatrów praktycznie bez formalnych możliwości uprawiania zawodu, do którego przez lata byli przygotowywani.  Ministerstwo Zdrowia nie przedstawia żadnego rozwiązania wobec zaistniałej sytuacji,  w której zdegradowanie specjalności zawodowej, jaką jest pediatria, stało się faktem. Patrząc na sprawę w szerszym planie trzeba stwierdzić, że nie ma zdefiniowanego i wyraźnie określonego miejsca i roli pediatry w strukturach służby zdrowia.

Lekarze pediatrzy podkreślają: nie chcemy  i nie zamierzamy wprowadzać żadnych zgrzytów na linii lekarze pediatrzy – lekarze rodzinni. Dyskusje o tym, czy więcej na temat chorób dzieci wie lekarz pediatra, czy lekarz rodzinny uważamy za bezprzedmiotową.
-Pediatrom – mówi  prof. Alicja Chybicka – chodzi o to, aby program opieki nad populacją wieku rozwojowego był  włączony do priorytetów polityki zdrowotnej państwa, aby głos pediatrów w opracowaniu, wdrażaniu i realizacji przyjętego programu dochodził do uszu decydentów i był brany pod uwagę.

Profilaktyka i wczesne wykrywanie chorób

Oto obrazek z życia wzięty:

Jaś staje w drzwiach, pielęgniarka szkolna zważy go, zmierzy i na liście, przy nazwisku postawi jakiś znaczek. To wszystko. Spokój na jakiś czas. Raczej dłuższy, niż krótszy.

- Proszę Państwa, jeśli tak ma wyglądać profilaktyka – mówiła do posłów z Sejmowej Komisji Zdrowia prof. Alicja Chybicka - to efekty są takie, jakie są. Nasze dzieci nie dorównują w zdrowiu swoim rówieśnikom z  wielu krajów Unii Europejskiej i nie dorównają im  w dorosłym życiu.
Prof. Alicja Chybicka  mocno podkreśla  wagę wczesnego wykrywania chorób. Jest  znanym onkologiem i wie co znaczy w tej chorobie opóźnione leczenie. Opowiada się za rozwiązaniami systemowymi, bo tylko wtedy można liczyć na efekty. Kompleksowy program opieki pediatrycznej nad dziećmi i młodzieżą nie może obejść się bez tych dwu kierunkowych działań – profilaktyki i prewencji.

Pani Profesor jest prezesem Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego i inicjatorką utworzenia Federacji Specjalistycznych Towarzystw Pediatrycznych. To właśnie ta organizacja podjęła zdecydowaną walkę o przywrócenie polskiej pediatrii należnego jej autorytetu i określenie roli w systemie opieki zdrowotnej. Pierwszy  postulat kierowany pod adresem Ministerstwa Zdrowia odnosi się  do zdefiniowania polityki resortu wobec zadań lekarza pediatry w ochronie zdrowia populacji wieku rozwojowego. Być może wzmocnić trzeba będzie ten postulat przepisami legislacyjnymi, nadającymi lekarzom pediatrom wiodącą rolę w sprawowaniu opieki nad dziećmi i młodzieżą na szczeblu podstawowej opieki zdrowotnej (model taki funkcjonuje z powodzeniem w niektórych krajach Unii Europejskiej).  

Lista postulatów mających uzdrowić polską pediatrię jest pojemna. Co na to ministerstwo zdrowia? Co na to Narodowy Fundusz Zdrowia, dysponent pieniędzy publicznych na zdrowie?  To decyzje finansowe Funduszu doprowadziły przecież  w niedawnym czasie do niejednej  dramatycznej sytuacji, kiedy dla dzieci chorych na raka zabrakło pieniędzy na leki i kiedy próbowano zamknąć oddział onkologiczny,  na którym były hospitalizowane dzieci z chorobą nowotworową. Zbyt często trudna jest pozytywna odpowiedź na pytanie: Czy Polska kocha swoje dzieci?

Post scriptum

Nie tak dawno Ministerstwo Zdrowia  w odpowiedzi na interpelację poselską  stwierdziło, że system funkcjonujący w oparciu o przepisy ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, oraz akty wykonawcze do ustawy „w pełni zapewniają dzieciom i młodzieży opiekę zdrowotną obejmującą zapobieganie chorobom, wykrywanie chorób, leczenie oraz zapobieganie niepełnosprawności”. Stwierdzono również, że prowadzona przez Instytut Matki i Dziecka coroczna ocena profilaktycznej opieki zdrowotnej nad uczniami w szkole, nie potwierdza zarzutu o pogorszeniu się tej opieki. Przeciwnie, jej jakość  i dostępność  systematycznie się poprawia. Punkt siedzenia, punkt widzenia. Wszyscy zgodzą się zapewne w jednym, że z każdego punktu widzenia najważniejsze powinno być zdrowie najmłodszej populacji Polaków.  A z tym właśnie nie jest najlepiej.