Nie mogąc znieść oczekiwania i nic nie robienia zabrałam się za dalsze sprzątanie domu. Słuchałam sobie dobrej muzyki, na ile pozwalała mi na to moja sylwetka nawet troszkę się przy tym pobujałam i nagle, między składaniem koca a wycieraniem kurzu ze stołu wytrysnęłam strumieniem wód płodowych na świeżo odkurzony dywan. Przygotowana już na to psychicznie poprzednim falstartem, ze spokojem podeszłam do telefonu i oznajmiłam „Kochanie, Twoje dziecko właśnie przychodzi na świat”. Dopiero kiedy usłyszałam odgłos szaleńczego biegu w słuchawce udzielił mi się nastrój ekscytacji. Po dwudziestu minutach siedzenia, mówienia do brzucha i obgryzania paznokci mój mężczyzna wpadł do domu razem z kolegą, który musiał go przywieźć. Zaprowadzili mnie do samochodu i pomknęliśmy do szpitala. W drzwiach powitała mnie znana mi już pielęgniarka, która widząc moją przemoczoną spódnicę nie miała już wątpliwości. Od razu skierowano mnie do sali z wanną, w której przyjdzie na świat moje pierwsze dziecko. Pielęgniarki nalały do niej wody o temperaturze 37 stopni i pozwoliły mi do niej wejść, kiedy rozwarcie miało już 5 centymetrów. Rozemocjonowany Pan Partner poprosił, żeby mógł ze mną zostać i trzymać mnie za rękę i wszyscy wyrazili zgodę. Nie zdecydowałam się na znieczulenie i przypomniałam położnej, że nie chcę mieć rozcinanego krocza. A później zaczęłam przeć, wiedząc, że na końcu tej drogi czeka moje Dziecko. Może chłopiec, może dziewczynka, ale na pewno najbardziej utęskniony mały człowieczek na całym świecie.

Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:


Wersja do druku