Trzydziesty piąty tydzień Twojego życia, Maluchu, to dzień, kiedy moje znajome obsypały Cię prezentami :) Czeka już na Ciebie tyle ślicznych rzeczy, a ja kompletnie nie mogę już wytrzymać tego, że nie mam jeszcze kogo w nie ubrać. Nawet Twój Tata rozczula się nad tym sweterkiem z owieczką. Ty jesteś już na tyle duże, że uciskasz moją przeponę, przez co nie mogę w pełni odetchnąć. To dość nieprzyjemne uczucie. Moja macica, odkąd we mnie rośniesz, zwiększyła się aż 500 razy. Kompletnie nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Wypełnia już teraz prawie całą jamę brzuszną i sięga prawie do żeber. O Tobie niewiele mogę napisać, bo w sumie już nic się nie zmienia...A nasza miłość do Ciebie ciągle rośnie!Najazd teściowejJa wiem, że moja teściowa wydała na świat tak wspaniałe dziecko, jak Pan Partner, więc ma doświadczenie w przygotowaniu do porodu, ale czy naprawdę musi dyrygować wykończoną, przestraszoną i podminowaną kobietą w zaawansowanej ciąży? Przyjechała dziś do naszego domu i już od progu wzięła się do roboty. Pozamykała okna oburzając się, że siedzę na przeciągu, zarzuciła mi na plecy koc, bo na pewno się przeziębię, po kilku analitycznych spojrzeniach do wnętrza lodówki zamknęła ją ze zgrozą mówiąc, że nic tam nie ma. Za chwilę zabrała się do gotowania mi zupy ogórkowej, której od zawsze nie cierpię i oczywiście musiałam ją zjeść. Ukróciła wszystkie moje protesty mówiąc, że ona pod koniec ciąży jadła tylko taką zupę i ja też będę. Później poinformowała mnie, że jedziemy się zarejestrować do szpitala, bo kiedy zacznę rodzić nie będę miała głowy do wypełniania formularzy, co akurat było prawdą. Następnie spytała, czy chodzę na badania i nie wydawała się być przekonana, kiedy powiedziałam, że mam wizyty co tydzień. Pod koniec tego ciężkiego dnia miałam już naprawdę dość i czułam się bardzo złą mamą, bo w zasadzie wszystko, co robię było krytykowane. Hormonalne przewrażliwienie też przyczyniło się do mojego kiepskiego stanu, i wieczór spędziłam na solidnym popłakiwaniu. Miałam wyrzuty sumienia wobec Maleństwa, że narażam je na stres, ale nie mogłam niestety nad sobą zapanować. Końcówka ciąży to ciężki okres i chciałabym już to mieć za sobąTrzydziesty szósty tydzień ciąży to już moment, kiedy niewiele mogę pisać o Tobie i o mnie, Maleństwo. Mało się już zmienia. Masz 46 centymetrów wzrostu i ważysz dwa i pół kilograma. Jesteś już od jakiegoś czasu odwrócone głową w dół, o czym już Ci pisałam. Poza tym ciągle ćwiczysz rzeczy, które przydadzą Ci się po narodzinach: ssanie, oddychanie i połykanie. Pewnie aż Cię już skręca z nudów. Dlatego staramy Ci się z Twoim Tatą ciągle coś opowiadać o naszym życiu. I czytamy Ci bajki. Mam nadzieję, że to Ci troszkę pomaga.Paniczny falstartNo to mieliśmy swoją próbę generalną. I to jak realistycznie odegraną! Obudziłam się w czwartej nad ranem i poczułam skurcze. Ale nie takie lekkie, jak do tej pory, tylko takie naprawdę mocne. Kręciło mi się w głowie, byłam cała spocona, łóżko było mokre i wpadłam w panikę. Krzykiem wyrwałam Pana Partnera ze snu jęcząc, że rodzę. On z przerażeniem w oczach zerwał się z łóżka i pobiegł wyprowadzać samochód. Nie kłopotałam się nawet przebieraniem się. Narzuciłam płaszcz na koszulę nocną, chwyciłam dokumenty i walizkę i doczłapałam do samochodu najszybciej jak umiałam. Cały roztrzęsiony przyszły Tatuś z trudem przekręcił klucz w stacyjce trzęsącymi się rękami i ruszyliśmy w drogę. Całe szczęście, że było na tyle wcześnie, że praktycznie nie było ruchu na drodze, bo na pewno nie raz przekroczyliśmy dozwoloną prędkość. Po piętnastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Kiedy tylko przekroczyłam oszklone drzwi podbiegła do mnie pielęgniarka i posadziła mnie na wózku inwalidzkim. Wypytała o częstotliwość skurczy i o to, czy odeszły mi wody. Musiałam powiedzieć, że nie jestem pewna, bo wilgoć w łóżku równie dobrze mogła być moim potem. Przybiegł lekarz i zaczął mnie badać. W końcu powiedział, że wygląda to jednak na fałszywy alarm. Wody płodowe jeszcze nie odeszły i nie było też rozwarcia macicy. Powiedział, że na razie mogę jechać do domu, ale żebyśmy „trzymali ręce na pulsie”. W drodze do domu adrenalina zaczęła nam opadać i poczuliśmy, jak bardzo nas to wykończyło. Po przekroczeniu progu wróciliśmy do łóżka i przespaliśmy prawie cały dzień. Kiedy obudziłam się późnym popołudniem, nie było już śladu po skurczach.

Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:


Wersja do druku