Street food to, mówiąc najprościej, jedzenie ulicy. A dokładniej – takie, które możemy zamówić w foodtrucku czy niewielkim lokaliku gastronomicznym, tak żeby zjeść je „w drodze”. W ostatnich latach Polacy się w nim zakochali. Choćby dlatego, że przestało być tanią przekąską złej jakości. A przede wszystkim – ponieważ jest piękne w swojej różnorodności.

Za co kochamy street food? Jak cieszyć się nim w największym stopniu? I czego spróbować, gdy będziemy mieli taką możliwość?

Znany od setek lat

Tak, tak. Street food to wcale nie hipsterski wynalazek sprzed kilku lat, a tradycja, która jest tak stara jak cywilizacja. Jeśli kojarzy Ci się wyłącznie z tandetnymi, metalowymi budkami z polskich miast z lat 90- tych, gdzie można było kupić ociekające tłuszczem, źle usmażone frytki i coś, co udawało hamburgera, koniecznie poszerz horyzonty. Indie, Afryka, Ameryka Północna i Południowa, Azja… tam jedzenie przygotowywane na ulicy to absolutna podstawa. Niedrogie a zarazem niezwykle aromatyczne i szybko dostępne – możesz je przekąsić w drodze do pracy, do szkoły czy po prostu, gdy robisz się głodny. Już w 2007 roku FAO podawało, że każdego dnia ze street foodu korzystało 2,5 mld ludzi!

Dziś to o wiele więcej. Bo street food rozgościł się na dobre także w dużych miastach Europy, oferując tym, którzy mają ochotę na przekąskę całe morze możliwości – i to z całego świata.

Street food XXI wieku, czyli jaki?

Skoro już wiemy, że ociekające tłuszczem frytki są passe, to co rządzi wyobraźnią dzisiejszych klientów street foodowych budek? Przede wszystkim to, co się wyróżnia – niecodziennym smakiem, interesującą formą i… jakością.  A o tę lokale street foodowe dbają ze szwajcarską precyzją.

Wybierając się więc na poszukiwanie dobrego street foodu, możesz popuścić wodze fantazji. Prawdziwe, belgijskie frytki, polska zapiekanka, turecki kebab czy amerykański hamburger (ze 100% wołowiny) to dopiero początek zabawy. Pośród modnych miejsc znajdziesz również te zupełnie odjechane. Przykład? W Warszawie prawdziwym hitem są… handrolle. Jak czytamy w recenzji na KrytykaKulinarna.com, w lokalach marki Handroll.pl ustawia się „karna kolejka” po… sushi w wersji street foodowej. Czym w ogóle jest? Mówiąc w skrócie: to maki sushi, które nie zostało pokrojone, a więc zawinięte w płat wodorostów nori ryż oraz typowo „suszarniane” dodatki w formie wygodnej rolki, którą można przekąsić również w biegu. Pomysł, który po raz pierwszy pojawił się w Australii, w Polsce stał się prawdziwym hitem. Choćby dlatego, że łączy restauracyjną jakość z dobrą ceną i ekspresową obsługą. A to kluczowe cechy nowoczesnego street foodu.

Oczywiście, inspirujących lokali typu street food nie brakuje również w innych miejscach Polski i świata. Pewne jest jedno: warto je samodzielnie odkrywać. Bo dziś w przysłowiowej „budce” można zjeść niejednokrotnie lepiej niż w restauracji, ciesząc się szybkością otrzymania dania oraz jego rewelacyjnym smakiem.

Czy warto więc poddać się modzie na street food? Zdecydowanie tak! To najlepszy sposób na odbycie kulinarnej podróży, nawet do bardzo odległego zakątka Ziemi, bez ruszania się ze swojego miasta.