Jakie jest najbardziej popularne święto w Stanach Zjednoczonych Ameryki? Święto Dziękczynienia, Halloween, czy może Dzień  Niepodległości? Otóż, żadne z nich. Obecnie, pałeczkę popularności dzierżą niepodzielnie Walentynki. Ponad 62 % Amerykanów obchodzi ten dzień poprzez wysyłanie okolicznościowych kartek, kupowanie malutkich prezentów i słodyczy.

Króciutko o historii

Ale Dzień Świętego Walentego (jak brzmi pełna nazwa tego święta) to nie tylko wymysł amerykański. Wbrew pozorom, tradycja obchodzenia tego dnia narodziła się w średniowiecznej Europie. Najbardziej popularna wersja powstania obchodów Walentynek głosi, że powstały one dzięki Klaudiuszowi II. Cesarz ten nie zgadzał się na śluby młodych Rzymian podczas wojen. Biskup Walenty, wbrew cesarskim zakazom, udzielał sekretnych ślubów. Został za to osądzony i skazany na śmierć. Z więzienia wysłał kartkę do córki jednego ze strażników podpisaną takimi oto słowami: „od Twojego Walentego”. Mimo iż Święto to popularne było już od wieków Średniowiecza (szczególnie na terenach Europy południowej i zachodniej), to zasługi w jego powstaniu przypisują sobie Brytyjczycy. A wszystko to wina sir Waltera Scotta, który rozsławił je na cały Świat. To właśnie dzięki temu brytyjskiemu pisarzowi epoka wiktoriańska spopularyzowała i, nie ukrywajmy, skomercjalizowała ten dzień. Ale mało kto wie, że to król Henryk VII ogłosił, w roku 1537, 14 lutego Dniem Świętego Walentego.

Do Polski walentynkowe obchody trafiły z regionów Tyrolu oraz Bawarii, razem z kultem Świętego Walentego. Jednak popularnością zaczęły się cieszyć w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Zapewne dlatego, w masowej świadomości, tkwią jako amerykańska globalizacja i kolejny „wymysł z zachodu”.

Jak to kiedyś wyglądało?

Dziś Dzień zakochanych to okazja do wysyłania kartek (na całym świecie wysyła się ponad bilion walentynkowych kartek co roku), kupowania drobnych prezentów, pluszowych misi i serduszek, a także romantycznych kolacji. A jak to bywało dawniej?

W czasach panowania królowej Wiktorii, wysyłanie kartek było równie popularne co dzisiaj – jednak kartki musiały być anonimowe. Podpisanie walentynkowej kartki równoznaczne było z rychłym nadejściem pecha. W Średniowieczu dziewczęta spożywały najdziwniejsze potrawy, wierząc, że zagwarantuje im to szczęście i spełnienie życzeń w przyszłości. Razem z niezamężnymi chłopcami losowały też imiona swojej „walentynki” i karteczki te nosiły przypięte do ubrania przez cały tydzień. Wtedy także narodził się zwyczaj podpisywania wiadomości za pomocą znaku „x”. Wbrew dzisiejszym opiniom nie miało to jednak nic wspólnego z przesyłaniem całusów – po prostu ludzie niepiśmienni stawiali ten znak zamiast podpisu, co zostało później nieco błędnie zinterpretowane.

Nie tylko dla zakochanych

Standardowym (i nieco sztampowym) pomysłem na prezent na Walentynki są czerwone róże. I nic w tym dziwnego, wszak czerwona róża to ulubiony kwiat rzymskiej bogini miłości bogini Wenus i dzisiaj kojarzony jest z właśnie z uczuciem miłości i zakochaniem. A jaką alternatywę, poza wysyłaniem samemu sobie kwiatów, mają w ten dzień ludzie samotni?

Otóż 15 lutego to Dzień osób Samotnych (w niektórych wersjach „Dzień Singli”). Singles Awareness Day (w skrócie SAD) pierwotnie obchodzony miał być równocześnie z Walentynkami, jednak z pomysłu tego zrezygnowano traktując go jako zbyt depresyjny i powodujący raczej masowe użalanie się nad sobą niż świętowanie.

Także Finowie wychodzą naprzeciw osobom, które nie znalazły swojej drugiej połowy. W ich kraju 14 lutego jest święto zwane Ystävänpäivä czyli Dzień Przyjaźni i obchodzone jest bardziej jako celebracja przyjaźni i koleżeństwa niż pochwała zakochania.

Artykuł powstał we współpracy z serwisem katalogmarzen.pl, który gorąco zachęca do romantycznego obchodzenia dnia zakochanych, a osoby które nadal nie mają pomysłu na prezent dla bliskiej osoby zaprasza do odwiedzenia strony katalogmarzen.pl/pl/k/prezent-na-walentynki.