Kiedy kątem oka widzisz, że jedna czy druga sąsiadka macha ścierką przybierając dziwne, nieraz ekwilibrystyczne pozy, najchętniej odwracasz wzrok. O ile w ogóle jesteś w stanie dostrzec coś przez swoje okna. Tak, to już najwyższy czas sięgnąć po nieśmiertelny zestaw - stołeczek i ścierkę. Czy po raz kolejny chcesz męczyć się przy myciu okien? Ależ skąd! Przyznaję - jestem gadżeciarą, ale to, o czym dziś piszę nie ma nic wspólnego z efekciarstwem, a raczej z ułatwianiem sobie życia. U mnie działa na 100%.

Zacznijmy od poręcznej drabinki: dobrze sprawdzają się te kompaktowe dwu-, trzyszczeblowe lub nawet podesty ze specjalnym pojemnikiem do przechowywania, na przykład środków czystości (dość bogatą ofertę znajdziesz np. na www.DMN.pl). Lubię czuć się stabilnie, stąd tak dużą wagę przywiązuję do tego, na czym stoję podczas okiennych rewolucji.

Kolejnym istotnym punktem programu są narzędzia: chociaż do czyszczenia ram i parapetów używam klasycznych ścierek, szyby traktuję specjalną myjką - trochę droższą, bo z mikroaktywnych włókien, w dodatku przyczepianą do rączki za pomocą rzepa, więc mogę na spokojnie po "akcji" ją wyprać. Dobrze wybrać tę z możliwością dokręcenia drążka, by móc myć okna także z poziomu podłogi. Do kompletu niezbędna jest ściągaczka - z dobrej gumy, która szczelnie przylega do szyby i skutecznie ściąga wodę. Mój zestaw uzupełniają... dość grube ręczniki papierowe (nie zostawiają "cićków" jak te cienkie i włosków, jak ścierki), wieńczące dzieło.

Skompletowawszy narzędzia pora na preparaty - podstawą dla mnie jest ciepła woda z uniwersalnym płynem do podłóg firmy na "A" (dodam tylko, że najbardziej pasuje mi zapach Floral Fiesta ;) ), a jako uzupełnienie już po umyciu szyb i ściągnięciu nadmiaru wody - płyn do szyb tej samej marki i nuty zapachowej :) Dzięki niemu możliwe jest skorygowanie niedociągnięć i wypolerowanie na błysk przy użyciu ręczników papierowych.

Zastanawia mnie mnogość różnych dziwnych porad dotyczących mycia okien. Choć sama wolę wykonywać inne czynności wiem, że najtrudniej zacząć, a potem już idzie z płatka. Problemem może wtedy być tu jedynie lęk wysokości, kiedy bez pomocy kogoś innego się nie obejdzie. Ja natomiast zabezpieczam gardło, włączam ulubioną muzykę i zabieram się za mycie tak, by moje okno na świat było na piątkę :)