Stephanie przychodzi do biura w nadziei na otrzymanie sprawy jakiegoś kasowego NS-a, a otrzymuje zlecenie na „złapanie” Komandosa. Czy los może być bardziej przewrotny? Czy to możliwe, że Komandos zabił kogoś…i dał się na tym przyłapać?

    Tak, może – skoro „podarował” Stephanie Babcię Mazurową oraz ogromnego psa o imieniu Bob w charakterze lokatorów. W takich okolicznościach ciężko nawet myśleć o jakimkolwiek kontakcie fizycznym z Joe’m Morellim… A Stephanie (jak każda kobieta) ma swoje potrzeby…
    Uważam, że „Stephanie Plum”: po szóste nie odpuszczaj” absolutnie nie odstaje poziomem od poprzednich tomów z tej serii – pozwolę sobie nawet stwierdzić, że w tej książce widać wyostrzenie stylu autorki. Fabuła jest bardzo wyraźnie zarysowana, a wątki rozwinięte w zadowalającej objętości.
    Ta książka uświadamia mi, jak bardzo chciałabym mieć taką przyjaciółkę jak Lula oraz jak bardzo nie chciałabym mieć psa, przypominającego Boba.
    Szczerze polecam tę pozycję każdemu – nie zawiedziecie się.

PS.: W konkursie na najlepszą scenę wygrała moim zdaniem ta, w której Bob ma zostać porwany przez byłych pakistańskich najemników. Prawie się udusiłam ze śmiechu.