Sułtanat Omanu leży na południowym-wschodzie Półwyspu Arabskiego. Właśnie tam, przez okrągły rok możemy spotkać w toni morskiej pływające żółwie morskie, a na piaszczystych plażach pod osłoną nocy spektakl składania jaj lub moment wylęgu młodych żółwików.


Ekskluzywne danie obiadowe
Żółw zielony zwany też żółwiem jadalnym zamieszkuje w zasadzie wszystkie akweny słonowodne strefy tropikalnej i subtropikalnej. To, że spotkać go można prawie w każdym ciepłym morzu nie oznacza, że jest liczny. Wręcz przeciwnie! Jak sama nazwa wskazuje żółw zielony (jadalny) swego czasu był bardzo ceniony w kuchni jako podstawa pożywienia wielu ludów nadmorskich. Żółwie były łatwym celem polowań. Pływały na płyciznach żywiąc się trawą morską, glonami i liśćmi namorzynów, często sie wynurzały i łatwo łapały się w sieci. Poza tym prawie każdej nocy przynajmniej jedna samica wychodziła na piaszczyste plaże aby złożyć jaja. Wystarczyło tylko poczekać. W XIX wieku żółwim mięsem zachwycili się ludzie z europejskiego kręgu kulturowego. Tak jak małe społeczności lokalne żywiące się mięsem żółwi nie powodowały spadku liczebności zwierząt, tak europejczycy doprowadzili do ich prawie całkowitej zagłady. Zupa żółwiowa i potrawy z mięsa podbijały serca nowojorczyków i londyńczyków. Każda szanująca się restauracja musiała mieć w menu jakąś potrawę z żółwia. Tak wielki popyt doprowadził do wyspecjalizowania się grup rybaków, którzy zaczęli łowić wyłącznie żółwie. Żywe osobniki transportowane były w basenach na statkach do Ameryki i Europy. Rzecz jasna, że wiele zwierząt nie przeżywało podróży i padało po drodze, dlatego transporty musiały liczyć więcej osobników niż zostało zamówionych. W żółwim mięsie gustowały elity, te same, które potem na uniwersyteckich wykładach omawiały piękno i różnorodność żyjącego świata lub podejmowały decyzje polityczne. Ten smutny proceder zakończył się dopiero w XX wieku, a całkowity kres handlu typy pięknymi zwierzętami wprowadziła Konwencja Waszyngtońska. Jeszcze do niedawna w Polsce mogliśmy oglądać żółwie morskie pływające w niewielkich jak dla nich basenach w gdyńskim akwarium i w płockim zoo. Dziś dyrektywy dotyczące utrzymania zwierząt wymogły na ich właścicielach odpowiednich warunków utrzymania i z tego względu nieprędko ponownie zobaczymy żółwie morskie w Polsce.

Zabójcze śmieci
Na spadek liczebności miał też miejsce inny proceder, a mianowicie podbieranie jaj. Samica składająca jaja jest kompletnie bezbronna i nie kontroluje tego, co dzieje się za nią. Ludzie widząc wychodzącą z wody żółwice zawsze wiedzieli, że wychodzi ona tylko i wyłącznie w jednym celu- złożenia jaj. W momencie składania, jaja zamiast trafiać do dołka trafiały do koszyków, a następnie na bazary i do garnków. Jeśli nawet żółwicy udało się znieść i zakopać jaja, to miejsce złożenia tworzyło charakterystyczny dołek, który wskazywał ludziom, gdzie leżą jaja. Następnym gigantycznym zagrożeniem, szczególnie dla młodych żółwików są torebki foliowe, które kształtem przypominają meduzy- główne pożywienie młodych, rosnących zwierząt. Zwierzęta zjadają je chętnie, a następnie padają w wyniku powikłań gastrycznych. Ponadto liczne podarte sieci pozostawiane przez rybaków w wodzie powodują, że pływające zwierze może się w nie zaplatać, co może uniemożliwić mu wypłyniecie na powierzchnię. Konsekwencją jest śmierć w wyniku utonięcia. Żółw, mimo, że morski, jak każdy gad oddycha powietrzem atmosferycznym wykorzystując do tego celu płuca. Zwierze jest w stanie wytrzymać dłuższy czas bez powietrza, ale musi się do tego przygotować. Zaplątanie w sieci powoduje dodatkowy stres, który pożera spore ilości cennego tlenu. Innym zagrożeniem dla żółwi są zaśmiecone plaże. W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni, że brudna plaża oznacza szary, a nie złoty piasek usiany niedopałkami papierosów, kapslami, kilkoma butelkami i kipiącymi koszami na śmieci. W dużo bogatszym od Polski Omanie brudna plaża oznacza wysypisko śmieci. Nie ma możliwości przejść po takiej plaży bosą stopą bez zranienia się. Znajdują się na niej tony toreb foliowych, potłuczone butelki, plastykowe sztućce, styropianowe opakowania, opony, części samochodów, zrujnowane budy rybackie, kości ssaków, rozlany olej od motorówek i potłuczone łodzie. To się nazywa zanieczyszczona plaża.





Plaże w Omanie traktowane są jak zakład pracy, a odpadki rzuca się pod nogi wychodząc z założenia, że tam nikt nie mieszka i nikomu to nie przeszkadza. Jedyne czyste plaże to części wydzielone na kąpieliska miejskie oraz rezerwaty przyrody. Chociaż i tam nowobogacka młodzież urządza sobie rajdy autami przypominającymi czołgi. Inni z kolei palą ogniska i grają w piłkę nożną. W takich oto warunkach w Sułtanacie Omanu żółwie zielone muszą sobie radzić z podtrzymaniem gatunku. A wiedzieć trzeba, że kraj ten promuje się jako główne lęgowisko żółwi zielonych w basenie Oceanu Indyjskiego. Oczywiście na zniszczonych plażach żółwie nie zniosą już jaj. W Turtle Visitor Center mieszczącym się na urokliwej plaży Ras Al. Jinz informowano, że zdarzało się, iż znajdowano na plaży krwawiącą żółwice, która chciała złożyć jaja w miejscu swojego wylęgu. Żółwie zielone dojrzewają w wieku od 10 do nawet 24 lat i być może, kiedy się wykluła plaża była czysta. W momencie chęci złożenia jaj żółwica chciała się przeczołgać przez tony śmieci i niestety poraniła swoje delikatne ciało. Oprócz ograniczeń jakie żółwiom stawia sam człowiek, istnieją także naturalne blokady rozrodcze. Psy, lisy oraz gryzonie potrafią zjadać pod osłoną nocy składane jaja. Z kolei jeśli żółwica nie zdąży ze złożeniem jaj do świtu to chętnie zaopiekują się nimi żarłoczne mewy i kraby, które gęsto przeczesują plaże. Młode świeżo wyklute żółwie padają ofiarą znowu tych samych zwierząt, dlatego konieczne jest, aby pod osłoną nocy znalazły się jak najszybciej w morzu.

Plaże życia
Mimo tych wielu ograniczeń, znajduje się w Omanie kilka niewielkich plaż, które usiane są dołami zdradzającymi obecność złożonych jaj. W Ras Al Jinz można bez przeszkód za dnia oglądać doły lęgowe, a z klifów podziwiać podziurkowaną od nich plażę. Wraz z nastaniem nocy Turtle Visitor Center organizuje kilkunastoosobowe wyjścia na plażę w cenie 3 OMR (1 OMR= 8,2 PLZ). Pierwsza wizyta odbywa się o godzinie 21. Wówczas całkowicie zabronione jest używanie aparatów fotograficznych i kamer. Strażnicy tłumaczą to faktem spłoszenia żółwic, które wychodzą z wody lub są w pierwszej fazie składania jaj. Obserwatorom musi wystarczać jedynie świecenie lampką na zadnią część samicy. Drugie wyjście organizowane jest o 4 nad ranem. W tym wypadku wolno używać sprzętu nagrywającego bez użycia dodatkowego światła. W tym czasie żółwice kończą już składanie jaj, zasypują je i udają się do morza. Przy odrobinie szczęścia może się zdarzyć, że spóźnialskie matki kończą zasypywać dół o 6  rano, kiedy słońce jest już na niebie. W takim momencie użycie dodatkowego światła jest dozwolone. Odwiedzający przewijający się przez centrum odnoszą wrażenie, że nie prowadzi się tam żadnych badan ani aktywnie nie chroni się żółwi i ich lęgów. Zapytani strażnicy stwierdzili, że rzeczywiście nie chroni się lęgów przed drapieżnikami, ani nie asekuruje się wyklutych żółwików w dodarciu do morza. Lęgi aktywnie narażone są na atak drapieżników. Strażnicy dodali, że w miejscu prowadzi się jednak szerokie badania i statystyki. Zaznaczali, że jest to miejsce typowo turystyczne, mające luksusową restauracje i pokoje hotelowe, a badania naukowe wynikają jedynie z ich dobrej woli. Należy mieć nadzieje, ze owe wyniki badań przysłużą się w zwiększeniu liczebności żółwi zielonych, bo na centrum same w sobie nie ma co liczyć. Na uwagę zasługuje fakt, ze tuż za klifem znajduje się następna plaża usiana dołami lęgowymi. Niestety między dołami porozstawiane są łodzie rybackie a pod nimi wszędobylskie śmieci. Inna żółwią plażą jest Ras Al Hadd. Nie ma na niej aż tylu dołów lęgowych co w Ras Al. Jinz. Wynika to zapewne z faktu, że teren ten jest całkowicie otwarty i oprócz trzech tablic zabraniających biwakowania nie ma tu żadnej innej ochrony. Na plaży znajdują się śmieci, ale nie w takiej ilości jak na innych plażach. Poza tym, miejscowi w czasie sjesty wjeżdżają sobie samochodami (w tym nawet ciężarówkami) na chłodną plażę rozjeżdżając miejsca gniazdowania. Na plaży można było zauważyć także ślady po ogniskach, co świadczy, że również wieczorem jest to popularne miejsce wypoczynku.