Potrafię zrobić piękny makijaż (i to nie tylko sobie!), ale układanie włosów i malowanie paznokci są dla mnie gehenną: a ponieważ nie umiem tego robić, bohaterem dzisiejszej recenzji będzie lakier do…paznokci. Jaki powinien być ten idealny? Kryteria nie są dla każdego oczywiste, dlatego napiszę tylko o swoich preferencjach – mam nadzieję, że w większości pokryją się z Waszymi.


Przede wszystkim kolor. Jakie lubicie? Ja tęczowe albo bezbarwno-beżowe z połyskiem. Ważny jest również pędzelek. Słabą jakość lakieru trudno zauważyć od razu, ale niesolidnego producenta zdradzić może właśnie aplikator. Jeśli jest zbyt cienki, za sztywny lub „rozczochrany”, nie myśl, że nie umiesz pomalować paznokci, bo być może kupiłaś nie ten produkt, który powinnaś.
Nowoczesna kobieta dba nie tylko o pozorne wrażenie (czyli: „ładny manicure = 100 % sukcesu”), ale również o swoje zdrowie. Jeśli używasz kosmetyku, po którym rozdwajają Ci się płytki paznokcia, zaczynają łamać się lub odbarwiać – zmień go.
Ostatnią rzeczą, która przychodzi mi do głowy jest usuwanie lakieru – nie chcę takiego, który trzeba dłużej zmywać niż zastawę po obiedzie.

Nie pisałam o sprawach oczywistych jak: kruszący się lakier, zmieniający kolor, zasychający przez ponad kwadrans, odpryskujący się lub „odklejający się”, ponieważ liczę na to, że moje Czytelniczki wiedzą, że wszystkie wymienione w tym zdaniu cechy świadczą na niekorzyść nawet tego najdroższego.
Mamy luty – czyli kalendarzową zimę podczas której każda szanująca się firma kosmetyczna zaczyna prezentować swoje nowości na wiosnę. Czy wśród tegorocznych propozycji jest lakier, który mógłby (biorąc pod uwagę wszystko, co napisałam w tym artykule) mnie zainteresować? Tak.
 „Scented Nail Polish & Top Coat” z Sephory (cena za sztukę: 39 zł) to seria czterech lakierów do paznokci w intensywnych kolorach typu „flou” – strawberry (jasnoróżowy); pineapple (odblaskowo-żółty);orange (jaskrawy pomarańcz) oraz grapefruit (ciemnoróżowy – oczywiście też jaskrawy). Każdy lakier jest dwustronny – na jednym z końców jest któryś z czterech wymienionych przeze mnie kolorów, a na drugim „top coat”, czyli nabłyszczacz mogący pełnić również funkcję lakieru samego w sobie.

Jak oceniam tę serię?
•    Kolor – 10/10 (ja mam pomarańczowy – nie mogę się na niego napatrzeć);
•    Pędzelek – 9/10 (ponieważ najbardziej lubię te „płaskie” – to taka moja fanaberia);
•    Aspekty zdrowotne – 9/10 (paznokcie zdrowie, bez przebarwień i objawów kruszenia się, ale może za kilka tygodni mi odpadną?; dlatego na wszelki wypadek nie będzie najwyższej oceny);
•    Zmywanie 10/10 (naprawdę – bez szorowania: szybko i bezboleśnie);
•    Dodatkowe zalety: zapach! Te lakiery PACHNĄ – mój pomarańczami. Najpierw myślałam, że mi się wydaje albo że jestem głodna, ale nie – moje paznokcie roztaczały swą słodko-kwaśną woń przez kilka godzin.
Podsumowując: w tym sezonie malujemy „pazurki” na pachnąco.
W komentarzach piszcie, czy macie jakieś propozycje na mój kolejny tekst. Jeśli nie – sama coś wymyślę.
Życzę Wam miłego dnia.