Zmarznięte uszy, czerwone policzki, zimny nos, odmrożone dłonie. Znajoma wizja? Bogata w tego typu radości oferta ZIMA, hojnie nas nimi obsypuje. Powszechnie wiadomo, że ta śnieżna pora roku sprzyja wirusom, osłabieniu odporności, utracie ciepła czy wysuszaniu i podrażnianiu skóry.

Owszem - ubieramy się ciepło, pijemy gorącą herbatę i bierzemy rozgrzewającą kąpiel. To jednak nie wystarczy aby utrzymać nasze ciało w słonecznej formie. Jeśli nie zaopiekujemy się nim odpowiednio, odpłaci nam się i to z nawiązką.  Na szczęście w łatwy, przyjemny i wcale niedrogi sposób można zamienić koszmar „byle do wiosny” w czerpanie radości z każdego zimowego dnia.  
Na początek należy wyjaśnić, jakie właściwie zmiany w nas zachodzą. Ujemna temperatura za oknem
w parze z +20*C w mieszkaniu, to podstawowe przyczyny wysuszenia skóry i utraty jej naturalnego blasku.  Gdy skóra jest sucha, nawilżające ją od wewnątrz tłuszcze zanikają, przez co komórki oddzielają się  od siebie, powodując  łuszczenie.

 CIAŁO
Gdy budząc się o poranku mamy zimne ramiona i wtulamy zmarznięty nos w poduszkę, marzymy tylko o rozgrzewającej kąpieli. Błąd. Automatycznie nastąpi transformacja z jedwabistej skóry na którą ciężko pracowaliśmy w swędzącą, krokodylą tarkę. To wszystko za sprawą powstałego po kąpieli suchego, gorącego powietrza. Nie chodzi jednak o to, by stać się  przerażonym kotem i unikać kilka miesięcy wody. Kąpiel wskazana – jak najbardziej! Dopilnujmy jednak aby nie była zbyt gorąca i zbyt długa.
Po prysznicu warto delikatnie osuszyć się ręcznikiem i użyć jakiegokolwiek balsamu nawilżającego (najlepiej tłustego i odżywczego, aby chronił skórę przed bodźcami zewnętrznymi i regenerował
na bieżąco jej barierę ochronną).  Korzystnym  jest zakręcenie grzejników przed wyjściem z domu
i włączenie ich dopiero po przyjściu.  Gdy po powrocie otworzymy drzwi, nie zaatakuje nas uderzeniowa fala gorącego powietrza, tylko będziemy stopniowo przyzwyczajać się do temperatury pokojowej.
Dobrze jest też pić dużo wody (najlepiej niegazowanej, przegotowanej) i zielonej herbaty. Nasza skóra
nie utraci blasku, ujędrni się i zostanie oczyszczona z toksyn.

CERA
    Z problemem dbania o cerę podczas zimy borykamy się od lat. Media prezentują szeroki wachlarz specyfików, wśród których my czujemy się zagubieni. Co wybrać?
- Przede wszystkim w zimowym wyposażeniu każdego z nas powinien znaleźć się krem ochronny.. Codzienna pielęgnacja powinna stanowić rutynę. Zwłaszcza cera sucha wymaga skrupulatnej pielęgnacji. Polecam półtłusty krem do stosowania zarówno na dzień jak i na noc. Na pieczenie  i zaczerwienienie najlepszy jest krem regenerujący (do cery wrażliwej). Skórę naczynkową natomiast, powinno się smarować kremem kojącym na noc (tylko dla tego typu cery) i kremem z filtrem rzędu 20 UV na dzień. Dla cery tłustej natomiast często  wystarczy matujący krem nawilżający, którego  można używać w zimie, ale jest to produkt stosowany w temperaturach ujemnych do minus 5-7 st. celcjusza. Przy niższych temperaturach należy użyć kremu odbudowującego warstwę hydrolipidową naskórka np. LRP Effaclar H lub Eucerin Dermopurifyer KREM KOJĄCO-NAWILŻAJĄCY lub Iwostin Puritin REHYDRIN - mówi Sylwia Dul,  dermokonsultantka sieci EURO-APTEKA.
 Podczas mrozów i silnych wiatrów pamiętajmy rozprowadzić na twarzy grubą warstwę kremu. Około 10 - 15 minut przed wyjściem. Szczególnie apeluje się o to w przypadku dzieci, których młoda skóra jest podwójnie narażona. Najprostszym sposobem na regenerację cery jest długi, spokojny sen. Pamiętajmy wtedy o przykręceniu kaloryferów  i włączeniu nawilżacza powietrza. Skóra będzie nam wdzięczna, tym bardziej jeśli nie zapomnimy o demakijażu, by mogła wypocząć razem z nami.

WŁOSY
Znana powszechnie metoda krioterapii ma jak najbardziej właściwości przeciwbólowe i odżywcze. Niestety nie służy włosom tak dobrze jak ciału. Trzeba jednak jakoś o nie dbać. Założyć czapkę, jednocześnie skazując się na przetłuszczone,  przyklapnięte i naelektryzowane włosy? Czy nie zakładać jej, doprowadzając do wypadania włosów oraz rozdwajania i łamania końcówek, ale zachowując uczesanie? Należy znaleźć złoty środek, który nie zrujnuje nam fryzury, ale też nie zabije cebulek.
Czapka (a przynajmniej ciepły kaptur) są niezbędne. Aby zapobiec elektryzowaniu się włosów, zaleca się wypłukanie czapki w płynie do płukania tkanin lub spryskanie jej od wewnątrz środkiem antystatycznym. Co więcej,  przy wyborze czapki kierujmy się tym z czego jest zrobiona. Najlepsze są wełniane i te z naturalnych włókien (pozwalają skórze oddychać i nie niszczą włosów).
        Aby zachować objętość po zdjęciu czapki, poleca się używanie pianki. Wystarczy je przeczesać palcami, by nabrały reprezentacyjnego wyglądu. Poza tym, bardzo modne stają się serie kosmetyków zimowych do pielęgnacji włosów i skóry głowy. Zapobiegają elektryzowaniu, łuszczeniu, nadmiernemu wysuszaniu. Nie należy jednak przedobrzyć z ich ilością, by nie obciążać dodatkowo włosów
i nie spotęgować ich przetłuszczania się.  Najlepiej jest nakładać wszelkie specyfiki ok. 10 cm od skóry głowy. W przypadku rozpaczliwie zniszczonych końcówek, stosuje się jedwab w płynie (tylko na te partie które cierpią).

 Najbardziej kontrowersyjnym i jednocześnie ‘najweselszym’ tematem jest suszenie włosów.
Najbardziej naturalne jest wykręcenie ich ręcznikiem i pozostawienie do naturalnego wyschnięcia.
Nie jest jednak niczym odkrywczym, że nie zawsze mamy na to czas. Gdy już decydujemy się na suszarkę, ustawmy ją na letnie powietrze. Suszenie trwa niewiele dłużej, ale nie morduje cebulek. I tak jesteśmy narażeni na gorące nawiewy, praktycznie wszędzie, więc w miarę możliwości dajmy włosom wytchnienia. Najlepiej zostawmy je trochę niedosuszone. Nie będą przesuszone i ułożą się naturalnie, co doda im zdrowego wyglądu. Dobrze jest też suszyć je z głową w dole. Nie tylko zyskają na objętości, ale też warstwowo je odciążymy.
Zima wcale nie musi być tak straszna jak się wydaje, a nasze ciało może mieć wakacje dłużej
niż trzy miesiące. Wystarczy tylko zastosować kilka z opisanych porad i sumiennie o siebie dbać. Pamiętajmy, że zepsuć jest łatwo tylko odbudować już trudniej. Nic nie stracimy, a możemy wiele zyskać. Obudzić się wiosną, otworzyć okno, wciągnąć świeże powietrze, spojrzeć w lustro i powiedzieć
z satysfakcją „warto było”. To się spełni. Powodzenia!

 Aleksandra Janiak