Mówią Ci, że kajdanki i knebel to atrybuty prawdziwego mężczyzny, a brutalny seks jest ekscytujący? Ona tego nie chciała! Zobacz, co spotkało bohaterkę najnowszej powieści Sary Blædel, „Mam na imię Księżniczka”.

Susanne Hansson ma 32 lata, jest singielką, mieszka i pracuje w Kopenhadze. Szukając sposobu na poradzenie sobie z coraz bardziej dotkliwą samotnością, Susanne postanowiła spróbować znaleźć swoją drugą połówkę w Internecie. Znajomość zawarta na portalu randkowym, początkowo fascynująca, zmieniła jej życie w prawdziwy koszmar.

 Jesper był pierwszym mężczyzną, z którym Susanne nawiązała kontakt w sieci. Od razu wzbudził jej zaufanie. Rozmawiali o książkach, sztuce, o życiu. Imponował jej swoją wiedzą o świecie, dużo podróżował i umiał ciekawie o tym opowiadać. Kiedy powiedział Susanne, że też jest pierwszą kobietą, do której odważył się napisać, oboje stwierdzili, że musi kryć się za tym jakiś głębszy sens. Jesper nie chciał, żeby wymienili się zdjęciami. Uważał, że zepsuje to atmosferę, jaka zdążyła się między nimi wytworzyć. Nie przywiązywał wagi do tego, jak wygląda dziewczyna. Dopiero po miesiącu codziennej korespondencji zdecydowali się spotkać. Nieśmiała Susanne nie mogła uwierzyć, że zainteresował się nią taki przystojniak! Po kilku spotkaniach przy kawie Jesper w końcu zaprosił Susanne na kolację. Umówili się w jej ulubionej restauracji w parku Tivoli. Po kolacji Susanne zaprosiła mężczyznę do swojego mieszkania, otworzyli wino i przy świetle świeczek tańczyli w salonie. Susanne nie mogłaby wyobrazić sobie lepszego scenariusza na randkę. Tego, co wydarzyło się później, nie mogła zapomnieć przez długie lata…

Ból sparaliżował jej nadgarstki i nie zdążyła nawet zareagować, a już miała ręce związane na plecach. Przerażona zwróciła ku niemu twarz. Cios był tak silny, że jej głowa odbiła się od materaca i znów podskoczyła, gotowa na przyjęcie kolejnego uderzenia. Kobieta otworzyła usta do krzyku, lecz zanim zdążył wydobyć się z nich dźwięk, zablokował je jakiś twardy przedmiot. Mocna taśma zmieniła jej twarz w maskę. Butelka po winie i kieliszki stały na stoliku przy kanapie. Świece spokojnie się paliły. Kobieta, której krew płynęła z nosa, leżała z policzkiem wciśniętym w materac i wpatrywała się w ich płomienie, myśląc o restauracji i kolacji z trzech dań. Zamówił calvados do kawy bez pytania, czy lubi ten trunek, nie musiała więc ujawniać swojej niewiedzy. Trzymali się za ręce. Przeszył ją ostry ból, kiedy coś, co zacisnął na jej nogach tuż nad kostkami, wbiło się w ciało. Potem tańczyli w salonie. Blisko siebie. Ujął w dłonie jej twarz i pocałował. Dobry Boże, ratuj mnie! Krew wciąż płynęła, więc oddychanie przez nos było prawdziwą mordęgą. Skupiła się i wycelowała, unosząc złączone nogi i próbując go kopnąć ponad krawędzią łóżka. Siedział tyłem do niej, ale zdążył się odwrócić i odparować cios. Kolejne uderzenie pięści trafiło ją w kość policzkową i skroń.
– Leż spokojnie, to nic ci się nie stanie!
Przytrzymał ją i ze złością odepchnął jej związane nogi. Jego ubranie leżało na krześle stojącym obok szafy. Jej własne rzeczy kłębiły się nieporządnie na podłodze przy końcu łóżka. Każda oddzielnie. Prosił, żeby rozbierała się powoli. Lewa strona twarzy pulsowała. Z salonu wciąż dochodziła ściszona muzyka. Lęk coraz mocniej zaciskał się na jej trzewiach.
Płakała z bólu i ze wstydu. Wcisnęła twarz i ciało w miękką kołdrę z nadzieją, że ją pochłonie. Łzy mieszały się z krwią. Nagle ściągnął ją z łóżka tak, że na materacu została tylko górna połowa jej ciała. Świat i rzeczywistość eksplodowały, kiedy mężczyzna gwałtownie w nią wtargnął. Krzyk wstrzymała ciasno przyklejona taśma. Kobieta starała się unieść nos i spokojnie oddychać, ale przez cały czas wytrącał ją z rytmu ból, który zdawał się ją rozsadzać. Ciało zaczęło się poddawać. Ból spowiła mgła i powoli opuściła ją świadomość.

Czy detektyw Louise Rick uda się aresztować gwałciciela, który na swoje ofiary czyha w Internecie? Zanim go schwyta, będzie musiała… umówić się z nim na randkę.  „Mam na imię Księżniczka”, nowa powieść duńskiej autorki kryminałów Sary Blædel, właśnie trafiła na księgarskie półki nakładem Prószyńskiego i S-ki.