Każda rodzina ma gdzieś swój początek. Czasem jest to miejsce i czas bardzo odległe od tego, w którym przyszło nam żyć dzisiaj. W tytułowym "Pogorzelisku" historię losów pochodzenia swojej matki matki próbuje odkryć para bliźniąt.

Po śmierci swojej matki Jeanne i Simon dowiadują się z pozostawionego przez nią testamentu, że miała jeszcze jednego syna, a ich ojciec wcale nie zginął w czasie wojny domowej. Dopóki ich nie odnajdą i nie wręczą pozostawionych przez matkę listów, nie mają prawa postawić płyty nagrobnej w miejscu jej pochówku. Okazuje się, że żeby poznać losy swojej matki - Nawal Marwan i odnaleźć członków rodziny bliźniaki muszą odbyć długą drogę z Kanady na Bliski Wschód.

Tropy, na które natrafiają prowadzą ich do Libanu, skąd pochodziła Nawal Marwan. Tam od miejscowych dowiadują się, że ich matka popełniła mezalians zakochując się w palestyńskim uchodźcy. Jej ukochany został zabity, nie wiadomo natomiast co stało się z dzieckiem. Odkrywając powoli prawdę na jaw wychodzi, że życie ich matki było jednym wielkim zmaganiem się z bólem i wojną, z której ledwo uszła z życiem. W filmie poznajemy więc drastyczne oblicze Bliskiego Wschodu w okresie wojny domowej.

Pomimo tego, że ekranizacja jest bardzo realistyczna to oszczędza widzowi krwawych scen, które możemy sami sobie dopowiedzieć. Ciekawym zabiegiem jest również umiejscowienie córki i matki chodzących tymi samymi ścieżkami, odwiedzającymi te same miejsca, jednak w różnym czasie. To także pozwala widzowi poznać ogrom zniszczenia i realia wojny.

Koniec końców historia, jaką odkrywają jest zaskakująca i w żadnym wypadku nieprzewidziana. Tak naprawdę może byłoby lepiej, gdy nigdy jej nie poznali...

„Pogorzelisko” to film, który z pewnością warto zobaczyć.