Frutti di mare - wciąż nieoswojone?

Autor: Małgorzata Jakubczyk


Specjaliści od żywienia, lekarze i dietetycy od lat namawiają nas do częstszego spożywania ryb i owoców morza. Zgodnie uważają, że regularne spożywanie ryb i owoców morza bardzo korzystnie wpływa na nasze zdrowie. Podkreślają, że są one najzdrowszym źródłem dobrze przyswajalnego białka.

W porównaniu z mięsem zwierząt rzeźnych i drobiu zawierają niewiele kalorii i są zdecydowanie lepszym źródłem selenu, cynku, fosforu, potasu, magnezu i wapnia. Ponadto dostarczają mnóstwo jodu i wielu ważnych dla organizmu witamin -A, D i E. Nawet zawarty w nich tłuszcz okazuje się cenny dla naszego zdrowia z powodu zawartych w nim pożądanych kwasów tłuszczowych Omega 3. Obniżają one poziom cholesterolu i tłuszczu we krwi, zapewniają zdrową skórę, mocne kości i dobry wzrok. Inaczej mówiąc pomagają długo zachować młodość.

O ile do ryb powoli się przekonujemy (wciąż jednak zbyt wolno w porównaniu z innymi krajami), to nadal zbyt rzadko sięgamy po frutti di mare (owoce morza) - małże, krewetki, kraby, ośmiornice, homary czy langusty – będące ulubionym przysmakiem Japończyków, Francuzów i Włochów. Te egzotyczne w naszym ojczystym jadłospisie produkty bardziej znamy z opowiadań, lektury i filmów niż z codziennego menu. Kojarzą nam się z wykwintną kolacją, szampanem, przepychem i luksusem, więc nic dziwnego, że w pokorze częściej kupujemy śledzia w pomidorach czy wędzoną makrelę.

A może warto sięgnąć po te dary natury, by zdrowo i oryginalnie urozmaicić nasze menu? Zwłaszcza, że produkty te są coraz łatwiej dostępne, proste i szybkie w przygotowaniu oraz wspaniale prezentują się na talerzu. Doskonale służą zarówno jako podstawa dania głównego z ryżem czy makaronem i jako składnik wykwintnych sałatek, koktajli i przekąsek.


...