Biały kruk vs kobieta w sukience, czyli które zjawisko rzadziej występuje w przyrodzie

Autor: Małgorzata Fall


Panie różnią się od panów pod wieloma względami. Płaszczyzny, na których owe różnice się pojawiają, są chyba niezliczone. Jedna z nich przyjęła funkcję pewnego rodzaju symbolu. Mam na myśli sukienkę. Nie da się ukryć, że ten od zawsze utożsamiany z płcią piękną element ubioru, jest dziś czasem przywdziewany również przez mężczyzn. Efektów tego rodzaju eksperymentu pozwolę sobie nie komentować. Nie wytłumaczyłam jeszcze, dlaczego kilka zdań wcześniej postanowiłam porównać sukienkę do symbolu. Symbolu czego? Przyznać muszę, również sama przed sobą, że kobiecości Znane większości z nas quasi-naukowe oznaczenie szczęśliwej posiadaczki chromosomów XX (które jest po prostu umownym określeniem drugiej planety naszego układu słonecznego- Wenus, z której rzekomo drogie panie pochodzimy), czyli symbol ♀ nie widnieje na przykład na drzwiach damskich toalet. Pojawia się tam natomiast uproszczona wersja wizerunku kobiety w sukience. Dlaczego? Nie każdy musi być przecież erudytą, dla którego rozszyfrowanie znaków ♀ czy ♂ to żadne wyzwanie. Widząc po jednej stronie ludzika w spodniach, po drugiej ludzika w sukience, nawet kilkuletnie dziecko nie będzie miało wątpliwości, które drzwi wybrać, gdy potrzeba wzywa. Skoro jednak sukienka ma dla ludzkości aż tak duże znaczenie, dlaczego spotkanie mnie w niej jest wydarzeniem porównywalnym z dostrzeżeniem w gęstym lesie przelatującego białego kruka? Mnie, jak i pozostałej większości „nowoczesnych” kobiet. Chyba każdy mężczyzna zadał swej partnerce to pytanie (choć może w nieco uproszczonej wersji) wiele razy. Panowie zachodzą w głowę, dlaczego nie chcemy nosić sukienek, skoro w męskich oczach (o ile było im dane kiedykolwiek ujrzeć to niesamowite zjawisko) wyglądamy w nich oszałamiająco. Owszem, nie trudno zauważyć, że na widok kobiety odzianej w ten symboliczny strój, przedstawiciele płci trochę brzydszej rzadko pozostają obojętni, nawet jeśli kończy się tylko na chwilowym „zawieszeniu oka”. Zgoda, to bardzo miłe, ale czas już chyba najwyższy, by się w końcu przed panami wytłumaczyć. Oto więc lista powodów, dla których sukienek często przywdziewać nie zwykłyśmy. Powód 1. Emancypacja. Nie mam tu na myśli tego, że w głębi serca każda z nas, czy się do tego przyznaje, czy nie, jest zagorzałą feministką. Na pewno nie. Chodzi tu o coś znacznie bardziej subtelnego, bo o swego rodzaju solidaryzację. Sufrażystki wywalczyły nam prawa wyborcze, potem doszła do tego możliwość wykonywania zawodów uznawanych za męskie, kształcenia się i wykładania na wyższych uczelniach. By akcentować potrzebę równouprawnienia, zrzuciły swe urokliwe sukienki i zamieniły je na zarezerwowane wtedy wyłącznie dla mężczyzn spodnie. Gdyby nie emancypantki, do dziś naszym jedynym zajęciem byłoby wychowywanie szóstki uroczych dzieci, gotowanie i sprzątanie w domu. Trzeba przyznać, że zawdzięczamy im całkiem sporo, jak więc mogłybyśmy nie akcentować owej wdzięczności i pamięci o nich drobnym gestem noszenia tej zmaskulinizowanej części garderoby… Powód 2. Spodnie są wygodniejsze! Nie trzeba zakładać do nich eleganckich szpilek, zwiększających ryzyko skręcenia kostki na pierwszej, lepszej nierówności, nie trzeba uważać podczas siadania, żeby się nie wygniotły, nie trzeba kontrolować, czy nie podwinęły się przypadkiem z którejś strony, ukazując tym samym coś, czego przypadkowy przechodzień zobaczyć nie powinien. Można w nich za to biegać, skakać, tańczyć, robić szpagat, przewroty, stawać na rękach, bez obawy, że nieproszone oko będzie miało okazję dostrzec, jaką bieliznę mamy dziś na sobie. Inne zalety noszenia spodni? Proszę bardzo. W świecie mody, to właśnie one królują dziś jako podstawowy element codziennego, kobiecego ubioru. Sukienki owszem, ale raczej na specjalne okazje. A że rozdanie Oscarów przypada tylko raz w roku, projektanci znacznie więcej czasu poświęcają na tworzeniu coraz to nowych fasonów właśnie spodni, by każda pani mogła znaleźć coś dla siebie. Powód 3. Tylko nie rajstopy! Prawdopodobnie żaden mężczyzna, a przynajmniej taki, który nie miał wątpliwej przyjemności noszenia przez dłużej niż minutę tego koszmarnego wynalazku, nigdy nie zrozumie powagi i tragizmu sytuacji. Chodzenie w rajstopach, bez których sukienka staje się znacznie mniej efektowna, to prawdziwa katorga. Zimą w mgnieniu oka można się w nich nabawić średnio przyjemnej grypy. Latem, szczególnie w upalne dni, doskonale spełniają funkcję zaparzaczki. Wiosną i jesienią, gdy o deszcz nie trudno, nie ma to jak porządnie zabłocone łydki. I jak tu lubić rajstopy? Powód 4 (prawdziwy). Noszenie sukienek owszem, nie jest ani przyjemne, ani wygodne, ani nawet praktyczne. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy, od kiedy dla kobiet te aspekty mają w kwestii nazwijmy to „stylizacji” jakiekolwiek znaczenie? Używanie depilatora, zalotki, noszenie utrudniających oddychanie gorsetów czy szerokich pasków podkreślających talię, ciężkich kolczyków lub nadmiernie ściskających uszy klipsów również nie należą do czynności najprzyjemniejszych. A jednak dzielnie to wszystko znosiłyśmy, znosimy i znosić będziemy. Zgoda, ale w obliczu tego faktu, wciąż nie wiadomo, dlaczego mimo wszystko sukienki zakładamy tak rzadko. Odpowiedź na to pytanie, drodzy panowie, jest w rzeczywistości łatwiejsza, niż by się mogło wydawać. Powód tkwi bowiem właśnie w tym, jak reagujecie na widok pań w owej bardziej kobiecej odsłonie. Zaskoczenia połączonego z trudnym do ukrycia zachwytem nie miałybyśmy okazji na Waszych twarzach dostrzec, gdybyśmy sukienki ubierały na co dzień. W końcu nie będzie niczym odkrywczym, jeśli powiem, że zakazany owoc (przyjmijmy, że na zasadzie luźnych skojarzeń można tego porównania użyć) smakuje (w tym przypadku oczywiście wygląda) lepiej. Jak więc widzimy… Nie uszanować poświęcenia i trudu emancypantek- niegodziwość. Odmówić sobie kupna spodni w najmodniejszym tego sezonu kroju, na rzecz sukienki, którą założysz 3 razy- kompletny brak rozsądku (choć to i tak zbyt pobłażliwe sformułowanie!). 10-godzinna męczarnia w rajstopach, które wciąż trzeba poprawiać- katorga. Gdzie tylko się zjawisz, czuć na sobie dziesiątki męskich spojrzeń pełnych…uznania- to naprawdę jest bezcenne.

...