Apartament

Autor: Małgorzata Przymuszała


Kiedy mężczyzna kochał kobietę- tak powinnam zacząć. Miłość- temat stary jak świat- ale zdawać by się mogło że nie do końca wykorzystany, przynajmniej według reżysera Apartamentu. Pierwsze sceny filmu nie zapowiadają nic nowatorskiego. Ot taki zwykły romans. Mężczyzna zakochany w kobiecie, o której nic nie wie, nie zna jej imienia, by być bliżej niej, śledzi ją. Powoli nieuchwytny przedmiot pożądania staje na wyciągniecie ręki. Już był w ogródku, już witał się z gąska... Wspólne kolacje, wspólne śniadania i w końcu postanowienie: zamieszkajmy razem... Lisa- tancerka, Matt- pasjonat fotografii. Maja inne plany na życie, inne marzenia, inne pasje, swoje ambicje i wiarę w ich realizacje. Zbieg okoliczności sprawia, ze ich wspólna przyszłość staje pod znakiem zapytania. Jej nieoczekiwany wyjazd, pozorne nie zostawienie wiadomości sprawiają że on zainteresuje się inna.

Mijają dwa lata, dwa długie lata, a on mimo wyboru obrączek, ciągle pamięta ta tancerkę, miłość swojego życia. Wydarzenie w budce telefonicznej rozpoczyna szereg dziwnych, nielinearnych wydarzeń.

W tym momencie, albo już tamtym- sama nie wiem, pojawia się femme fatale. Kobieta fatalna, która miesza w życiu- swoim, fotografa i tancerki. Poszukiwania zaginionej miłości, która jest tak blisko niego powodują ,że bohater rezygnuje z pracy w dobrze prosperującej firmie swojego przyszłego szwagra, rezygnuje z kariery.

Przy tym doskonały jest warsztat reżyserski. Po pierwsze nawiązania do F. Felliniego, swoistego Boga reżyserów, zwłaszcza młodych, zaskakuje dobór oświetlenia, ciepłe kolory- żółcienie i pomarańcze- to odzwierciedlenie sfery miłości pięknej, miłości idealnej, ale gdzieś zagubionej, natomiast biel, szarość- te zimne kolory dominują w scenach, które przedstawiają teraźniejszość- przypomnijmy, ze rzecz dzieje się w zimie…po trzecie odzwierciedleniem fatalnej sytuacji kobiety jest scena teatralna- w której reżyser krzyczy by w końcu była naturalna, by pokazała ze go kocha...

Apartament jest filmem, gdzie wydarzenia nie są poukładana w sposób skutkowo- przyczynowy. Tu króluje nielinearność, nieciągłość, zagmatwanie i to najbardziej pociąga w tym filmie. Film trzyma napięcie do końca, dwie godziny projekcji mijają bardzo szybko i faktem jest to, że wychodząc mamy wrażenie: ten obraz mógłby się nie kończyć, bo jest znakomity.

Podsumowując, jest to film o namiętności, która rodzi obsesje. O tej namiętności nie można zapomnieć, tak jak nie można zapomnieć o obsesji. I przyznam się, ze tego filmu tez długo nie będę mogła zapomnieć... Jeśli jeszcze nie byłyście, idźcie- podzielcie się opiniami na forum…

...