Breakfast at Hammersmith VII - Potyczki emigracyjne

Autor: Joanna Boguszewska


Zdarzyło mi się podupaść na zdrowiu ostatnio. Ząbek co prawda nie bolał, ale spowodował stan zapalny i opuchliznę. Trudna rada – do doktora! Wykonanie tego banalnego i oczywistego planu okazało się niespodziewanie wielką trudnością. Najbliższy szpital po 10.30 nie dysponował już emergency stomatologiem. Nawet jeśli ząb boli lub spluwasz krwawo możesz być nagłym przypadkiem dopiero od 7 wieczorem. Cóż począć z połową twarzy przypominającą dynię a nie młodą emigrantkę? Niezwykle uprzejma recepcjonistka udostępniła mi listę przychodni, które rzekomo udzielają natychmiastowej pomocy. Rzekomo. Linia nr 1: „Szpital udzielił Ci błędnych informacji. Nie przyjmujemy nagłych przypadków o tej porze ( godzina 14). Linia nr 2: „Przyjmujemy nagłe przypadki o ósmej rano”. Linia nr 3 po piętnastominutowym przełączaniu do coraz to nowych i wciąż nieobecnych osób po prostu... podziękowałam za współpracę. W końcu nadzieja wstapiła w moje serce! Urocza pani z linii numer 4 dała pół godziny na dotarcie do przychodni. NA SZCZĘŚCIE przyjmują nagłe przypadki do 14.45! Po kilku dniach zażywania antybiotyków mój stan się nie pogorszył, ale poprawy też brak. Zatroskana i zmartwiona idę więc po raz kolejny na tzw. emergency. Niestety trzeba się uprzednio telefonicznie umówić. Uczyniwszy to zasiadłam w poczekalni blada i spocona z nerwów. Nagle zadzwonił mój telefon, numer nieznany. Zdziwiona odebrałam i tu moje zdumienie sięgnęło zenitu. Oto pani doktor stomatolog dokładnie przepytała mnie, co jest nie tak. Po kilku pytaniach i odpowiedziach nakazała mi się uspokoić i dokończyć zażywanie antybiotyków. Zapewne nasza telefoniczna rozmowa toczyła się tak naprawdę przez ścianę. Nie dane jednak było mi się uspokoić i dać zajrzeć do swej opuchnietej paszczy, o nie. Miałam spokojnie łykać tabletki, obkładać się lodem ( w pracy i w nocy też?!) i czekać dwa dni na zaplanowaną wizytę u stomatologa. O zgrozo! Jedno z przykazań emigranta: nie choruj! Nie stać na to nikogo, ani nerwowo, ani telefonicznie. Polska opieka medyczna kuleje, ale przynajmniej nagłym przypadkom pomaga się natychmiastowo, nie telefonicznie. Planuj więc swe emergency drogi Polaku w UK! P.S. W końcu znalazł się doktor, który pomógł. Z ogłoszenia, prywatnie. Brzmi znajomo? Po raz kolejny pozorna ziemia obiecana brutalnie przypomniała, że pod latarnią najciemniej.

...