Labirynt rzeczywistości, od groma nieznanych, zakurzonych i dróg pełnych złudzeń. Najrozmaitsze truskawkami pachnące zakręty. Pomarańcz nieba skąpany w hebanowych powykręcanych drzewach. Chłodne barwy rozlanej w kolorze fuksji trawy, przyległy do zimnej pachnącej surowością ziemi.

Czerwień czegoś, u góry - co możemy opisać jako słońce w kontekście - już dawno przestało błyszczeć. Znudzone, zmrużyło powieki i odeszło w zapomnienie. Wokół architektura, trochę krzywa w swej prostocie. Obdrapane ściany zapomnianych przed wieki budynków, zapisują tam daleko, w innej przestrzeni, kaleczący ból. Fasady prawie doskonałe, jawnie budują obszar w którym zdecydowanym ruchem zderza się euforia i ból. Wchodzę, czuję zapach tysiąca straconych marzeń i chwil. W piecu leży pozostałość, fragment czyjegoś życia. W pomieszczeniu, tam, gdzie płynę lekko nieobecna, lewitują: strach, nieszczęście i  zmartwienie. Tęsknota i żal nabrały kształtów. Teraz niezauważone przemykają tam i z  powrotem. Zagłębiam się dalej, widzę niedogaszonego papierosa, i ten dym, wyraźnie  zdecydowanym krokiem przedzierający się przez ostre wrześniowe światło. Czuję i spekuluję, sama ze sobą. Otworzyłam zaspane oczy i uświadamiam sobie, co się stało.

Nie potrafię objąć myślami, tego, co miało miejsce. Wrzesień 1939. Podziwiam z całego serca ludzi, którzy przeżyli  to duchem i ciałem, dzięki czemu nasz kraj istnieje. Za Polskę, za Ojczyznę. Miliony, bomb, strzałów i łez. Miliony straconych nadziei. Miliony małych dzieci walczących o jutro. Miliony straconych ognisk domowych, rodzin i bliskich. Świat zabawek, beztroskiego dzieciństwa, radości ze smaku czekoladowych lodów został gwałtownie zastąpiony przez wojnę. Wszystko poszło w zapomnienie. Wszystko uciekło, odeszło w niepamięć. Było tylko teraz i nic. Nic, które zarazem było wszystkim i tworzyło  polepioną całość. Łączyło czas teraźniejszości z tym, co może nigdy nie nadejść. Niedosyt materialno-emocjonalny. Tak wiele straconych dni.

Podziwiam z całego serca ludzi, którzy przeżyli wojnę. Nie mieści mi się w mojej ciasnej wyobraźni, jak można z tym dalej żyć i funkcjonować. Tyle ludzi, którzy przeżyli te straszne tygodnie nadal żyje. Borykają się z nowoczesną codziennością. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo zasłużyli na nasz wielki hołd. Nieświadomi, ile im zawdzięczamy, trwonimy  nasz dźwięk codziennego życia. Delikatnie powiedziawszy, niestosowną tragedią, jest to, w co zamieniło się życie ludzi walczących za naszą Ojczyznę. Fakt, że nie mieli szansy na to, by poznać normalne życie i młodość. To przykre. To, co przyszło znienacka, chaotycznie odebrało im tę całość. Mam prośbę; „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...”

Pamięci śp. Janiny i Jerzego oraz innych dzielnie i wytrwale walczących za Nasz Kraj i za nasze Dzisiaj!


Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:


Wersja do druku