Dzisiaj będzie o ciuchach w reklamie, a właściwie, żeby nie zostać źle zrozumianą, o reklamie ubrań. Przyznam się szczerze, oczekuję po tym temacie okazji do sporej dawki złośliwości, ale będę się powstrzymywać. Nie chcę być nieprzyjemna i psuć przyjemności czytania. Dlatego postaram się do tematu podejść spokojnie i na ile to możliwe bezstronnie. Nie obiecuję, że mi się to uda, ale dołożę starań.

Firmy odzieżowe bardzo się starają,  żeby się pokazać swoim potencjalnym klientkom. Zaznaczam: klientkom, ponieważ producenci ubrań wolą zdecydowanie bardziej przedstawiać swoją ofertę żeńskiej części odbiorców. Reklamy ciuchów dla panów są niemalże marginesem. No cóż, naturalne. To kobiety w końcu lubią fatałaszki. Jestem świadoma takich uwarunkowań kulturalnych więc nie będę się czepiała.

Spójrzmy jak zatem wygląda reklamowanie modnych rzeczy. Przede wszystkim: bardzo podobnie u prawie wszystkich producentów. Zawsze się jakaś pani wygnie na plakacie, czasem potowarzyszy jej jakiś pan. Panie w danym sezonie wszystkie wyglądają bardzo podobnie, ustylizowane, umalowane, uczesane w pewien określony sposób, tylko kolor cienia do powiek się różni, no i naturalnie reklamowane ubranka. Panie lubi się pokazywać w mało naturalnych pozycjach. A tu noga gdzieś zarzucona, a tu ręka jakoś odgięta, a tu głowa w jakoś dziwacznie przekręcona. Ale niezmiennym zdziwieniem napełnia mnie zgarbienie modelek.

Mnie mama w dzieciństwie zawsze powtarzała: Nie garb się dziecko! Brzuch wciągnij. Co prawda różnie z tym niegarbieniem się u mnie było, ale jakoś tak mi się utarło w świadomości, że kto jak kto, ale takie modelki czy aktorki to się prosto powinny trzymać. Dlatego nie mogę przestać się dziwić, że jest zupełnie inaczej. Modelki prezentując ciuchy garbią się i wyglądają trochę nieszczęśliwie. Trudno jednak wyglądać na szczęśliwą ze zgarbionymi plecami…No dobrze, miałam nie być złośliwa.

Wróćmy do podobnych stylizacji. Firmy odzieżowe bardzo nie lubią się wyróżniać. Mało którą stać na prawdziwą oryginalność w reklamie ubrań. Większość stara się podążać za trendami i unifikować jak tylko się da… I znowu, miałam się powstrzymywać od uszczypliwości, ale jakoś nie mogę. Przepraszam. Co z tego, że każdą markę reklamuje inna modelka? Mistrzowie stylizacji i photoshopa z tych wszystkich kobiet wyciągną średnią i taką oto umieszczą na plakacie. Pani będzie miała tak samo lekko uchylone usta i powiększone źrenice. Zrobi się jej taki drobny noseczek, taki troszkę dziecinny i będzie wyglądać tak samo jak pani na plakacie w sklepie obok. Grunt to być modnym. A moda nienawidzi odstępstw, za to wymaga poświęceń i absolutnego oddania. Nic zatem dziwnego, że wszystkie modne reklamy wyglądają tak samo. A może jest tak, że modelka idąca na taką sesję z automatu ustawia się w najmniej naturalnej pozie, jaką może przyjąć? Doskonale zdając sobie sprawę z tego, czego będą od niej oczekiwać sama wychodzi z inicjatywą?

Dlaczego zwracam na to uwagę? A dlatego, że wyczuwam pewien dysonans pomiędzy tym, co firmy odzieżowe chcą mi zakomunikować a tym, co faktycznie komunikują. Producenci modnych ciuchów chcą mnie przekonać o mojej indywidualności, którą najlepiej podkreślą ich ubrania.  Chcą mnie przekonać, że jak być kobietą, to tylko w ich ciuchach. I w sumie mają do tego prawo, nikt im nie zabroni rozpowiadać o sobie takich rzeczy… Ale mówiąc jedno- robią drugie. Lęk przed wyróżnieniem się z tłumu innych reklam niestety mówi mi, że w ciuchach tej firmy będę wyglądać jak połowa polskich kobiet. No, nie do końca o taki efekt mi jednak chodzi… Nie jestem też pewna, czy o to chodzi większości polskich kobiet. Tak się przecież wszystkie chwalimy indywidualnością… no tak, tu się chwalimy a potem ubieramy się tak samo jak koleżanka. Przepraszam, wycofuję się z twierdzenia o indywidualności.

W kontekście ostatnich zdań powinnam odszczekać wszystko co powiedziałam o jednakowych reklamach ciuchów. Ale nie zrobię tego! Nie! I jeszcze na dodatek powiem, ze firmom odzieżowym w Polsce należy się ostra reprymenda, za to, ze z fajnych, ładnych, oryginalnych Polek chcą zrobić wieszaki na swoje ubrania. Tak, tak- wieszaki! Bo przecież wcale Wam nie zależy, żeby Wasze ubrania w jakikolwiek sposób podkreślały czyjąś indywidualność, prawda?  Gdyby tak było wysililibyście się żeby chociaż mieć oryginalną reklamę. Aha, i Wasze ciuchy nie rozpadałyby się po pierwszym praniu.
To tyle na temat reprymend. A ja idę na zakupy- do lumpeksu!