Dorota Kozińska spędziła kilka miesięcy w Afganistanie, gdzie uczyła angielskiego w jednej ze szkół na prowincji. Doświadczenie wolontariatu w jednym z najbardziej nieprzystępnych krajów świata, wyniszczonym wojną i konfliktami wewnętrznymi, śledzimy oczami kobiety przyzwyczajonej do wartości cywilizacji zachodniej – przede wszystkim wolności osobistej i równouprawnienia płci.
 Zderzenie ze światem kultury plemiennej to lekcja trudna – początkowo bolesna i upokarzająca – z czasem wzbogacona o życzliwą zadumę nad życiem Afgańczyków: ludzi o obyczajach surowych jak klimat, w którym żyją; jak ziemia, którą próbują skłonić do rodzenia plonów, i jak rządy, którym się podporządkowują.
Dobra pustynia to także, a może przede wszystkim, hołd oddany człowiekowi, którego gościnność i szorstka przyjaźń pozwoliły autorce wejść nieco głębiej w świat miejscowych. Napisana powściągliwym, reporterskim stylem historia o tym, że szacunek dla odmienności nie musi wynikać ze zgody i zrozumienia.

Ostatnie miesiące przed wyjazdem spędziłam na żmudnym kompilowaniu podręcznika, którego zawartość nie uraziłaby niczyich uczuć. Zakrywałam zdjęcia przedstawiające roznegliżowane nastolatki w czułych objęciach przystojnych chłopców. Usuwałam czytanki o policjantkach, o przyjaciółkach robiących zakupy w supermarkecie, o projektantach mody i czirliderkach zagrzewających do boju piłkarzy. Zastępowałam je neutralnymi pogadankami o przyrodzie, przepisami na proste potrawy, fragmentami artykułów z czasopism popularnonaukowych. Miałam uczyć dziewczęta – czternastolatki z dobrych, względnie liberalnych domów, które poszły do szkoły w porę i mogły kontynuować edukację bez większych kłopotów, choć niektórzy przechodnie popatrywali krzywo na ich odsłonięte twarze i ozdobione tanimi pierścionkami dłonie. Dziewczęta w miarę beztroskie i pełne nadziei na przyszłość. Miałam też uczyć dorosłe kobiety, którym czarna noc talibów zabrała najpiękniejsze chwile dojrzewania. Latami zamknięte w domach, obarczone wspomnieniem niedawnych okrucieństw, skrzywione lękiem, że podzielą los swoich rówieśnic – upokarzanych, bitych, palonych żywcem przez niekochanych mężów. Żałośnie niezaradne, wąsko myślące, często przepełnione żądzą odwetu. Miałam je wszystkie zarazić swoją zachodnią pogodą ducha, odemknąć im okienko na świat, uświadomić, że mimo różnic kulturowych mamy podobne troski, marzenia i aspiracje. Wspólnota płci dawała mi rękojmię bezpieczeństwa.
Trudniej było oswoić się z myślą, że stanę naprzeciw bandy ciekawskich, nieobliczalnych wyrostków. Urodzonych wojowników, przyszłych panów tej ziemi, gorliwych obrońców swych matek i sióstr. Nie jestem stąd. Nie ma między nami żadnej wspólnoty. Jestem obcą, dziwnie myślącą, mówiącą osobliwym językiem kobietą z Europy.
(fragment)



Dorota Kozińska (ur. 1964) – latynistka, krytyk muzyczny i teatralny, tłumaczka. Prowadzi dział teatru muzycznego w „Ruchu Muzycznym”. Wykłada historię muzyki na studiach podyplomowych w Instytucie Badań Literackich PAN. Tłumaczy poezję, beletrystykę, eseistykę i literaturę popularnonaukową. Stale współpracuje z Programem 2 Polskiego Radia, „Tygodnikiem Powszechnym” i „Teatrem”. Autorka programów edukacyjnych dla dzieci i młodzieży. Miłośniczka historii i kultur Wschodu, często podróżuje do Azji. Współorganizatorka i uczestniczka działań wolontariackich w Polsce i za granicą.

Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:


Wersja do druku