Joanna ma pudełko z listami do mamy, których nigdy nie wyśle; Kaja - kilka kilogramów nadwagi i wiele kompleksów; Wiktor - schorowaną babcię, podejrzanych kumpli i bezużyteczną kolekcję modeli samolotów.

Czy kiedy przetną się ich ścieżki, łatwiej będzie pożegnać czas rzekomej beztroski dzieciństwa i wkroczyć w brutalny świat dorosłych? Cała trójka musi uważać, by w pośpiechu nie stracić z oczu tego, co najważniejsze - prawdziwej przyjaźni i miłości. Poruszająca i ciepła historia o wrażliwości, uśmiechu przez łzy, o poznaniu i akceptacji samego siebie oraz problemach, z którymi boryka się każdy młody człowiek.

Recenzje:
Książka nie tylko obyczajowa, ale także terapeutyczna, niosąca pocieszenie.
„Rzeczpospolita"

Nie da się zapomnieć po odłożeniu na półkę: ta powieść jest niezwykle głęboka, wzruszająca, a przy tym wolna od taniego sentymentalizmu.

granice.pl, portal literacki

Za rzadką umiejętność pisania lekko o najcięższych życiowych opresjach.
Z werdyktu jury IBBY 2007


Fragment
Joanna lekko uchyla drzwi. W pokoju Zosi ciemno. Wraca do siebie i daje nura pod biurko. Wyciąga stamtąd wielki karton, który nazywa przechowalnią. Po omacku rozpoznaje znajome kształty albumów i małe pudełko, w którym od lat przechowuje listy mamy. Taszczy skarby do łóżka. Dopiero teraz włącza małą lampkę i rozkłada cały swój kram na pościeli. Handlowałaby wspomnieniami, gdyby nie była ich kolekcjonerką. Gdyby potrafiła się z nimi rozstać. Bez wspomnień czasami żyłoby się łatwiej. Tylko co wówczas należałoby wyłącznie do niej?
Najpierw listy. Dziś przeczyta dwa. Zna je na pamięć, ale gdy błądzi po nich oczami, litery pisane ręką mamy zupełnie inaczej brzmią. Poza tym stara papeteria wciąż nią pachnie. Ulotną mgiełką lawendy albo jakichś innych perfum. Może to nuta jaśminu?
Kruche kartki pod dotykiem palców ożywają cichym szelestem. Pierwszy list jest w kopercie bez adresu. Nigdy nie przeżył pocztowej przygody. Nie wie, co to znaczek i listonosz. Joanna dostała go na siódme urodziny, gdy już potrafiła czytać. Zaczynał się od słów: „Kochane maleństwo, wkrótce przywitam Cię na świecie" i był pełen śmiesznych zdarzeń z czasu, gdy ona, Joanna, ukrywała się pod mamy rozłożystą sukienką. Z tych zwierzeń wynikało, że specjalnością Joanny było kopanie matczynego brzucha i obłędne kręcenie się wokół pępka. „Urodzę albo piłkarza, albo płetwonurka" - ubolewała mama w liście, dodając, że wyglądają razem jak wielka, słoneczna dynia.
Joanna przerywa czytanie i jak zawsze próbuje wyobrazić sobie uśmiechniętą, dyniową mamę, ale jej miejsce uparcie zajmuje ta druga, z włosami rozrzuconymi na poduszce, poruszająca wyschniętymi wargami i prawie niewidoczna w białej pościeli.
Szybko sięga po następną kopertę, która ją odnalazła na drugim końcu świata. List pochodził z czasu, gdy przez wiele lat mieszkała z rodzicami w Syrii. Ilekroć mama wyjeżdżała na dłużej do Polski, zawsze starała się napisać choć kilka słów. Bywało, że zjawiała się szybciej od własnej korespondencji, ale dla Joanny nie miało to znaczenia. Przecież w takiej zaklejonej kopercie znajdowała zawsze czułość i pamięć. A tego nigdy dosyć. Jaka więc różnica, kiedy list odnajdzie adresata? - myślała, gdy w upale wiszącym nad Damaszkiem pochłaniała opis zimy, która przywitała mamę na lotnisku. Zazdrościła jej zawiei i śnieżnych zasp. Sopli lodu połyskujących nad oknami. Wprawdzie tata obiecywał, że gdy wrócą do kraju, ulepią razem bałwana, kupią łyżwy, ale mijały lata i jedyna prawdziwa zima, jaką Joanna zapamiętała z dzieciństwa, wciąż szalała po wyblakłych kartkach listu od mamy.
Zrezygnowała z oglądania zdjęć. Znowu wstanie z opuchniętymi oczami i Zosi będzie przykro. Ulokowała w przechowalni bezcenne pamiątki i stanęła w oknie. Za szybą prószył śnieg, pokrywając bielą kanciaste dachy brzydkich domów. Jutro będą wyglądały jak dzieło boskiego architekta, który przez kilka nocnych godzin naprawił błędy miejskiej historii. Łysemu trawnikowi, udającemu dumnie puchowy kobierzec, brakuje tylko zwalistego bałwana z węglowymi oczkami. Takiego kiedyś obiecywał jej tata. Szkoda, że nie zdążyli ulepić go razem.
- Posuń się, misiek - szepnęła do pluszaka, spontanicznie wtulając buzię w rude futerko maskotki.
[...] 


Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:

ksi??ki dla dzieci

Wersja do druku